Internet będzie wszędzie

Postępujące upowszechnienie się internetu powoduje, że i polskie firmy informatyczne stają się znane w świecie komputerowym. Przykładem tego może być zarówno zainteresowanie zachodniego kapitału, czego następstwem są ostatnie wzrosty kursów spółek z branży na GPW, jak i wyróżnienia otrzymane przez ComArch i Softbank podczas niedawnego World Economic Forum w Davos. Wszystko wskazuje na to, że w perspektywie najbliższych lat większość spółek internetowych będzie miała zasięg globalny.

Jeszcze pięć lat temu zachodnim analitykom niewiele mówiły takie nazwy, jak Optimus, ComArch, Softbank czy Prokom. Obecnie sytuacja zmieniła się diametralnie. Kursy giełdowe osiągają kolejne maksima, a kapitalizacja jeszcze niedawno małych firm dziś przekracza 0,5 mld zł. - To, że polskie firmy zostały zauważone, jest oznaką, iż zaczęliśmy się liczyć jako biznes w wielkim świecie. Dotyczy to sektora informatycznego, ale również medialnego. Zostały przełamane stereotypy, że w Europie Środkowowschodniej nie może się zdarzyć nic ciekawego, jeśli chodzi o zaawansowane technologie - uważa Aleksander Lesz, prezes Softbanku.Podobnego zdania jest Janusz Filipiak, prezes ComArchu. - Fakt, że otrzymaliśmy tytuł Pioniera Technologii, oznacza, iż zostaliśmy dostrzeżeni - powiedział. Tytuł ten jest przyznawany przez World Economic Forum przy współpracy Deloitte&Touche. Kryterium wyboru jest 3-letni procentowy wzrost przychodów i wartość technologiczna. ComArch znalazł się wśród 50 wyróżnionych firm z całego świata, w takim gronie jak Red Hat i Inktomi. Z kolei Softbank uzyskał nadawany przez WEF tytuł Emerging Market Leader oraz Leader of Poland's IT Sector In the Third Millenium przyznawany przez patrona medialnego World Link.Zaistnienie polskich firm informatycznych na świecie oznacza, że dotyczą ich takie same problemy, jak zachodnie spółki z branży. - Ważnym problemem jest, jaki sposób wybrać dla rozwoju firmy - organiczny czy syntetyczny. Większość firm skłania się do pierwszego - stwierdził Janusz Filipiak. Rozwój organiczny polega na budowaniu firmy od dołu. Na początku spółka zatrudnia 3 osoby potem 5, 10, 50, 500, rozwijając się w oparciu o własne siły. Wzrost syntetyczny to akwizycja podmiotów z branży. Eric Shmidt z koncernu Novell stwierdził, że jego firma przejęła 19 podmiotów i wszystkie akwizycje były nieudane. Posunął się nawet do stwierdzenia, że już wchłonięcie w sensie operacyjnym dziesięcioosobowej spółki jest problemem, a fuzja z dużym koncernem oznacza 2-3 lata kłopotów. Odwrotnym przykładem może być Softbank (japoński), który uważa się za pioniera w dziedzinie tworzenia internetowych grup kapitałowych. Jego przedstawiciele uważają, że największym problemem jest wybór przejmowanej firmy. Musi być ona dobrze zarządzana i musić się rozwijać. Softbank ma m.in. 20% udziałów w Yahoo! Jednak faktycznie Softbank jest obecnie nie tyle firmą informatyczna, ile funduszem typu venture capital. - Konkluzją było stwierdzenie, że organiczny rozwój spółki przynosi znacznie lepsze efekty, choć kuszące jest, by przyspieszyć go przez akwizycję - powiedział prezes ComArchu.Wpływ na wartość i wycenę polskich firm ma też postrzeganie roli internetu w rozwoju gospodarki zarówno poszczególnych krajów, jak i światowej. Zdaniem ekspertów, obecnych na forum w Davos, rozwój globalnej sieci powoduje, iż na przyszłość nie można już patrzeć w dawnych kategoriach. - Pojawiają się opinie, że strategia i planowanie nie są do końca potrzebne. Należy rzucać się na głęboką wodę, chwytać najdziwniejsze okazje, a przede wszystkim działać bardzo szybko. Teorią dominującą była teoria działań chaotycznych, ale zdecydowanych - zauważył Janusz Filipiak. W tym kontekście pojawia się pytanie, jak będzie wyglądał rynek firm internetowych za parę lat i przede wszystkim, czy będą jeszcze istniały firmy w żaden sposób nie związane z internetem. - Za pięć-siedem lat ok. 20% naszych przychodów będzie pochodzić z usług, których jeszcze nie znamy -erdził niedawno w rozmowie z PARKIETEM przedstawiciel jednego z największych europejskich koncernów telekomunikacyjnych. Cześć ekspertów uważa, że powstanie zupełnie nowa ekonomia, w której nie będzie miejsca dla tradycyjnych przemysłów. Przeważają jednak opinie, że "stare spółki" przystosują się do nowych warunków, czego dowodem ma być fakt, że obecnie już 53% nakładów inwestycyjnych w krajach rozwiniętych przeznaczonych jest na informatykę, nawet jeśli są to firmy produkujące dobra fizyczne. Wielkie koncerny nie będą firmami internetowymi, ale osiągną takie nasycenie informatyką, że staną się firmami informatycznymi zwłaszcza w zakresie dystrybucji (pominięcie tradycyjnych sposobów dystrybutorów). Będzie to pierwsza faza procesu, określanego coraz częściej jako internetyzacja. Kolejnym etapem ma być np. zamawianie za pomocą internetu samochodu, który bez udziału człowieka montowany jest na taśmie, czyli swoiste sterowanie jego produkcją. Trzecim etapem ma być kultura korporacyjna w internecie.Ciekawym zagadnieniem jest również pytanie, co będzie ważniejsze - treść czy internet jako taki (w kontekście fuzji Warner z AOL). Bill Gates stwierdził, że nowością, którą stopniowo można zaobserwować jest to, że tworzenie treści przestanie być domeną firm medialnych. - Każdy człowiek będzie mógł tworzyć treść, a ambicją Microsoftu jest zapewnienie mu narzędzi, za pomocą których w sposób przystępny będzie mógł stworzyć własny portal - uważa Bill GatesPodzielone są natomiast zdania w kwestii, czy internet powiększy przepaść pomiędzy krajami rozwiniętymi i biednymi. Takie państwa jak Indie czy Chiny stawiają na technologię bezprzewodową. - Przykładem tego są Indie, gdzie za jednego dolara za godzinę można zorganizować sesję internetu we wsi, w której domy nie mają nawet ścian - zauważył prezes Filipiak. Niska kapitałochłonność internetu powoduje, że ubogie kraje będą miały dostęp do niego, co pozwoli na rozwój edukacji i wzmocnienie kulturowe.W kontekście wszystkich powyższych kwestii ponownie powraca problem wyceny dzisiejszych firm internetowych. Bez wątpienia obecne ceny akcji, zarówno firm polskich, jak i zagranicznych, są efektem dyskontowania przyszłego cash flow. Problemem jest jednak, że tradycyjne metody wyceny analitycy starają się przystosować do całkowicie nowego zjawiska, jakim jest internet. Warto natomiast pamiętać, że normalnym prawem ekonomii jest to, że kapitał ucieka z obszarów o niższej marży do wyższej.

TOMASZ MUCHALSKI