Ostatnie wydarzenia związane z aresztowaniem byłego prezesa Oceanu po raz kolejny pokazują, jak dalekie od doskonałości są regulacje dotyczące obowiązków informacyjnych spółek. W przeszłości mieliśmy już przypadki manipulacji z przekazywaniem fałszywych komunikatów o nowych akcjonariuszach w Strzelcu i Bielbawie, o których rynek dowiedział się, choć tak naprawdę ich nie było. Teraz wszyscy wiedzą, co się stało z prezesem i głównym akcjonariuszem Oceanu, chociaż fakt ten jeszcze nie zaistniał w oficjalnym komunikacie spółki.Wystarczy, że prokuratura, która nie ma obowiązku przekazywania informacji o aresztowaniu kogokolwiek z zarządu giełdowej spółki, nie wyśle stosownego komunikatu do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, a już formalnie nikt nie będzie nic wiedział. Stanie się tak pomimo faktu, iż po naszych publikacjach informacja o aresztowaniu prezesa Wiesława M. stała się publiczna już 29 lutego.Nie wiadomo także - w Komisji trwają ustalenia na ten temat - czy sama spółka złamała prawo nie przekazując stosownego raportu bieżącego. Ocean bowiem nadal formalnie nic nie wie, a chyba trudno wymagać, by emitent publicznie ustosunkował się do czegoś, co zna - przynajmniej oficjalnie - tylko z doniesień prasowych. Tym bardziej że o takim wydarzeniu jak aresztowanie należy niezwłocznie powiadomić najbliższą rodzinę oraz zakład pracy, co dotychczas nie nastąpiło. Można oczywiście przyjąć, że prezes Oceanu, jako osoba znajdująca się w centrum całego zamieszania, powinien zatroszczyć się o stosowny komunikat. Jeśli jednak nie miał takich technicznych możliwości, to chyba jest usprawiedliwiony. Jeśli zaś założymy, że liczył na to, że prokuratura załatwi sprawę sama - co byłoby całkiem zrozumiałe - to również trudno mieć do niego pretensje.W skrajnym przypadku rozwój sytuacji może wyglądać tak, że KPWiG ustali, iż faktycznie spółka czekając na zawiadomienie z prokuratury nie złamała ciążących na niej obowiązków informacyjnych, a aresztowany prezes nie musiał być aż tak nadgorliwy, by starać się to zrobić z aresztu. Jeśli zaś zawiadomienie o zatrzymaniu dotrze po kilkunastu dniach od zaistnienia faktu, to tak naprawdę nic się nie stanie i wszystko będzie w porządku...
Adam Mielczarek