Poniedziałek wniósł kilka znaczących korekt w utrwalającym się podczas ostatnich sesji obrazie rynku, odzwierciedlającym wyraźne zmęczenie teleinformatycznych liderów trwającej hossy, a co za tym idzie - widoczne osłabienie obowiązującej tendencji w przypadku obu głównych wskaźników. Uzasadnione oczekiwania poprawy koniunktury globalnej, wynikające z coraz bardziej prawdopodobnej kontynuacji wzrostów amerykańskich indeksów akcji, przyczyniły się do wyraźnego wzmocnienia podczas sesji poniedziałkowej popytowej strony rynku na GPW. Jednak kupujący z coraz większym przekonaniem preferują spółki budowlane oraz w coraz szerszym zakresie produkcyjne, a więc pochodzące z wyraźnie dotychczas niedocenianych sektorów. W dalszym ciągu swoistym zjawiskiem jest bardzo słaba na tle silnego jako całość rynku pozycja banków, co jednak nie wydaje się jakimkolwiek zagrożeniem dla ewentualnej oraz w najkrótszej perspektywie najbardziej prawdopodobnej kontynuacji tendencji wzrostowej.Tymczasem rynkiem, który obecnie może wzbudzać sporo emocji, stał się dość nieoczekiwanie - zwłaszcza po wczorajszym ponadośmioprocentowym wzroście - rynek NFI. Nawet pobieżnie analizując sytuację na tym parkiecie, zwłaszcza charakter wzrostów, ewolucję wolumenu, relacje popytowo-podażowe, czy w końcu serię ostatnich transakcji pakietowych, można odnieść wrażenie, że obecna zwyżka funduszy niekoniecznie musi być powodowana wyłącznie spekulacją lub próbą odreagowania permanentnej bessy, ale może mieć jakiś głębszy, na razie bliżej nieokreślony sens.