Chciałbym stanowczo zaprotestować przeciwko uprawianej przez większość analityków i doradców polityce informacyjno-komentatorskiej nt. "katastroficznej wizji" spółek sektora IT lub spółek "sektora IT", których wartość akcji w ocenie "znawców i ekspertów" oderwana jest od rzeczywistości.Pozwolę sobie odnieść się do podstawowych dwóch praw panujących na wszystkich giełdach z krótkim komentarzem:1. Ceny akcji ustalane są w oparciu o popyt i podaż, a więc akcje warte są tyle, ile ktoś za nie zapłaci.Pomocą (i tylko pomocą) dla inwestorów może być np. analiza fundamentalna, techniczna, porównawcza, psychologia, różne wydarzenia gospodarcze, ale także inne elementy, o których - wydaje się - zapomnieli "znawcy i eksperci", np. panujące trendy światowe.2. "Ceny akcji rosną po to, aby spadać i spadają po to, aby rosnąć".Nie ma chyba na świecie inwestora, który nie chciałby osiągnąć korzyści z tytułu zakupu określonych papierów wartościowych.A więc modelowo należy sprzedać akcje, kiedy osiągną najwyższą cenę, a kupić przy najniższej. Decyzja o kupnie bądź sprzedaży nie jest łatwa. Dopiero czas weryfikuje trafność podjętej decyzji.Jak pokazuje historia, niezależnie od sytuacji na giełdzie zawsze znajdą się pesymiści i optymiści. Żadne względy, nawet ekonomiczne, nie uzasadniają skali wzrostów niejednokrotnie na poziomie kilkudziesięciu i kilkuset procent. Często jest tak, że przy podobnych parametrach (przychód, zysk etc.) w jednym roku spółka jest uznawana przez "ekspertów" za przewartościowaną, a kiedy po roku dwukrotnie zdrożeje - za niedowartościowaną. Cena akcji zawsze była, jest i będzie ustalona w oparciu o popyt i podaż.Nie wdając się w liczne przykłady będące potwierdzeniem "logicznych i spadających" i "beznadziejnych i rosnących" inwestycji, pragnę odnieść się do sytuacji obecnej.A więc, co mamy: boom na spółki sektora IT i spółki planujące inwestycje w internet, tzw. z sektora IT, o wręcz niespotykanej sile i zasięgu ogólnoświatowym. I nie jest to żadna moda, nieuzasadniona euforia, lecz trwały trend i, co najważniejsze, nie jest pozbawiony racjonalnych przesłanek. Kto twierdzi inaczej, w mojej ocenie, nie ma wyobraźni i nie docenia roli internetu we współczesnym świecie. Nie oznacza to także, że wszystkie spółki działające w tym segmencie rynku skazane są na sukces. Nie. Uzależnione jest to od wielu czynników, takich jak: możliwości finansowe, właściwa polityka kadrowa, pomysły itd. A więc spółki planujące szeroką ekspansję, a nie posiadające chociażby jednego z wymienionych elementów, są w gorszej sytuacji od potentatów finansowych z odpowiednim zapleczem kadrowym, lecz nie są na tym etapie rozwoju na z góry straconej pozycji. Czas pokaże, które z nich staną się liderami branżowymi i tym samym potentatami gospodarczymi - przynajmniej na skalę krajową.Obserwuję notowania giełdy amerykańskiej, gdzie DJ spada na łeb i szyję, a Nasdaq notuje jedynie niewielkie korekty do dalszych wzrostów.Panowie "znawcy i eksperci", czy zastanawialiście się, co będzie, jeżeli DJ zacznie rosnąć? Nasdaq będzie bił kolejne rekordy, wynosząc indeks do niewyobrażalnego poziomu. A jak myślicie, które spółki na giełdzie warszawskiej osiągną niebotyczne ceny - przyszłości czy tradycji i fundamentów?A jeżeli np. zapowiadany krach stanie się faktem, to co, drodzy "znawcy i eksperci"? Ano wszystkie spółki spadną na łeb i szyję, tyle tylko że spółki sektora IT wcześniej dały lub dadzą kilkudziesięcio- lub kilkusetprocentowy zysk.I założyłbym się z każdym, że np. Prokom czy Comarch osiągną cenę 1000 zł szybciej niż np. banki podwoją swoją cenę.

CIUŁACZ GIEŁDOWY