Wydaje mi się, że powyższy tytuł można by chyba uznać za formę błagalnego apelu akcjonariuszy do władz każdej z tych spółek publicznych, które jeszcze nie ogłosiły się firmami tzw. nowej gospodarki? - a inna rzecz, że tu niemal z każdym dniem liczba tych spóźnialskich maleje... Przecież już samo zaliczenie się do tej ekskluzywnej kategorii (new economy) jest traktowane jako synonim braku jakichkolwiek górnych ograniczeń w wycenie walorów danej spółki (jeśli słowo "wycena" ma tu nadal sens - bo pochodzi przecież z czasów gospodarki starej?), a w rynkowej praktyce z reguły przekłada się to na "maksa w górę" już w trakcie najbliższej sesji. To często tylko początek serii dalszych wzrostów. Ciekawym - a dla niektórych pewnie przykrym - wyjątkiem w takim schemacie okazały się wczoraj akcje Yawalu: po poniedziałkowym maksie, i przy ogromnym popycie, który jednak zgaszono w dogrywce (i był najwyższy wolumen w historii waloru...) już wczoraj kierunek maksa uległ zmianie i nawet z redukcją sprzedaży. Czy to dlatego, że spółka sprecyzowała - "nieco", jak czytałem - plany dotyczące inwestycji (tj. w internet do 10 mln zł, no a ktoś może już pomyślał, że całe 50 mln zł) - a może raczej ta poprzednia sesja np. zawiodła oczekiwania?... No, a rynek? - niby dwa (z trzech) WIG swoim wyglądem nie zachwycają, ale ten "polski Nasdaq" (WIG20) pewnie znów uzyska pomoc: tym razem od wchodzącej w IT firmy KGHM - a przy takich nastrojach trudno się dziwić, że np. wczorajszy fixing dla wielu akcji (głównie tych "new") wyglądał niemal tak, jakby w poniedziałek notowań ciągłych po prostu nie było...