WIG20 i PX 50 w ślad za Nasdaq

W ślad za rynkami zachodnimi popyt na akcje spółek high-tech pojawił się ostatnio również w naszym regionie. Indeksy zaczęły poruszać się za amerykańskim wskaźnikiem Nasdaq. Największą korelację widaćzwłaszcza w przypadku naszego indeksu WIG20 oraz praskiego PX 50.

Dziennik "The Wall Street Journal" zastanawia się, czy rosnąca zależność indeksów polskiego i czeskiego jest zdrowym zjawiskiem. Nie ulega wątpliwości, że patrząc na obecną sytuację na giełdach inwestorzy powinni być zadowoleni. WIG20 wzrósł od początku roku o 27%, PX 50 o 29%, a Nasdaq o 14% (w ostatnich dniach miała tam miejsce silna korekta). Średnie obroty na parkiecie w Warszawie wzrosły do ok. 90 mln USD, wobec 20 mln USD w październiku. Również w Pradze zwiększyła się aktywność inwestorów i obroty sięgają zazwyczaj 40 mln USD. - Akcje high-tech przyciągnęły inwestorów, którzy wcześniej w ogóle nie grali na giełdzie - twierdzi Jürgen Odenius, główny strateg w londyńskim Warburg Dillon Read.Nie należy jednak zapominać o niebezpieczeństwie, jakie może nieść ze sobą tak silna korelacja z Nasdaq. Wprawdzie obie giełdy na razie dość dobrze przetrwały ostatnią 500-pkt. korektę amerykańskiego indeksu, jednak - zdaniem analityków - są już znacznie mniejsze szanse, że wytrzymają kolejną falę spadków na Nasdaq. - Jeśli nadal źle będzie działo się na Nasdaq, Praga i Warszawa jako pierwsze mogą odczuć to negatywnie - powiedział Dan Lubash, szef ds. europejskich rynków wschodzących w londyńskim biurze Merrill Lynch.Korelację między indeksami środkowoeuropejskimi oraz Nasdaq można - według "The Wall Street Journal" - wytłumaczyć w prosty sposób. Amerykańskie spółki high-tech oraz polskie czy czeskie firmy są w pewien sposób do siebie podobne. Większość z nich cieszy się zaufaniem inwestorów ze względu na oczekiwane w przyszłości dobre wyniki. O ile dla Amerykanów takie inwestycje są nowością, to w Europie Środkowowschodniej są już znane. Oczekiwanie przyszłych dobrych rezultatów było m.in. powodem hossy na rynku rosyjskim w latach 1996-97, kiedy tamtejszy RTS był jednym z najszybciej rosnących indeksów na świecie.Pozostaje pytanie, czy obecne wzrosty zarówno na Nasdaq, jak i w Warszawie czy Pradze zdołają się utrzymać. Dla inwestorów w Rosji hossa zakończyła się bardzo boleśnie w 1998 r. - Z pewnością należy wysnuć jeden wniosek. Jeśli nie ma możliwości solidnej wyceny spółki, należy postępować z jej walorami bardzo ostrożnie - mówi John-Paul Smith, analityk z Morgan Stanley Dean Witter, który zasłynął tym, że dokładnie przewidział załamanie na rynku rosyjskim w 1998 r. Trudno jednak powiedzieć, czy hossa na giełdach w naszym regionie zbliża się ku końcowi. Będzie to w dużym stopniu zależeć od wydarzeń na Nasdaq, ale też od rozwoju sytuacji gospodarczej w naszym regionie.

Ł.K.