Czy NBP powinien interweniować na rynku walutowym?
? Dla rynków wschodzących najlepszym rozwiązaniem jest przyjęcie tzw. sterowanego płynnego kursu walutowego, czyli takiego, który jest korygowany przez nawet duże interwencje banku centralnego ? powiedziała wczoraj prof. Danuta Gotz-Kozierkiewicz z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN podczas seminarium poświęconego globalizacji rynków finansowych. Taką receptę za bardzo niebezpieczną w naszej dzisiejszej sytuacji gospodarczej uznał Krzysztof Rybiński z ING Barings. Jego zdaniem, Polsce groziłby wielki napływ kapitałów portfelowych, gdyby zagraniczni inwestorzy mieli pewność, że NBP będzie interweniował, by nie dopuścić do zbyt dużych wahań kursu złotego. D. Gotz-Kozierkiewicz wyjaśniła, że jej zalecenie odnosi się do ?gospodarki dojrzałej, zdolnej do dużego eksportu? i nie jest postulatem wobec bieżącej sytuacji w Polsce. Przestrzegała jednak przed wiarą, że stabilność walutową przy upłynnionym kursie złotego zapewni nam zwykła gra popytu i podaży. ? To jest niemożliwe, gdyż nasz rynek walutowy jest bardzo płytki. Jedna transakcja w wysokości 100?200 mln USD może wstrząsnąć kursem ? dodała.Naukowcy z INE PAN podkreślają, że na rynki wschodzące napływa relatywnie najwięcej lokat krótkoterminowych ? kapitał bardziej stabilny uczestniczy w finansowaniu zaledwie 10% inwestycji w tych krajach. Przypominają też, że kiedy wybuchały kryzysy walutowe w latach 1995?99, to Meksyk miał deficyt obrotów bieżących w wysokości 7,4% PKB, Tajlandia ? 8,0%, a Czechy ? 9,2%. W Polsce mamy teraz około 8,3% PKB.Ryszard Bugaj (INE PAN) jest przekonany, że za oddalenie groźby kryzysu będziemy musieli zapłacić obniżeniem tempa wzrostu PKB (może nawet poniżej 4,0%). Jego zdaniem, upłynnienie kursu złotego spowoduje dewaluację naszej waluty, a ta z kolei podtrzyma wysoką inflację.
JACEK BRZESKI