Co dalej na rynkach internetowych? Na ten najbardziej aktualny obecnie temat wypowiada się prasa światowa. Poniżej fragmenty kilku publikacji z ostatnich dni.
DOUGLAS CLIGGOTT strateg inwestycyjny J.P. Morgan & Co (w wywiadzie dla ?The New York Times?): ? Wielu ekspertów uważa, że notowania na Nasdaq sięgnęły niedawno dna, ale Pan się z tym nie zgadza. Dlaczego?? Nawet przy poziomie 3500 pkt. indeks tego rynku kształtuje się niemal o 1000 pkt. wyżej niż w połowie października ub.r. Ceny akcji są więc wciąż niezwykle wysokie. (...) Nasze podejście w J.P. Morgan wygląda następująco: przy poziomie 3000 pkt. zajęlibyśmy w stosunku do akcji high-tech postawę neutralną, a za nową okazję do kupowania uznalibyśmy kształtowanie się indeksu w granicach 2000-3000 pkt.? Zanosi się na dalsze podwyżki stóp procentowych, a to w związku z raportami na temat inflacji. Czy zgadza się Pan z tymi, którzy minimalizują wpływ zwyżki stóp na ceny akcji spółek high-tech?? Nie. Ten sektor jest bardzo uczulony na zwyżkę stóp procentowych z paru powodów. Wydatki kapitałowe większości spółek kupujących sprzęt high-tech są obecnie znacznie większe niż ich cash flow, co oznacza, że muszą się zapożyczać. Inwestorzy kupujący walory high-tech robią to poprzez zadłużanie się, i to nie tylko drogą on margin. I wreszcie wyższy zwrot kapitału ?bez ryzyka?, m.in. w przypadku Treasury bonds, prowadzi do obniżania cen akcji (...).CHRISTOPHER WOOD ? strateg inwestycyjny ABN Amro (z artykułu w ?The Wall Street Journal?):?Rynek amerykański, a zwłaszcza Nasdaq, wszedł w pierwsza fazę poważnej bessy, zarówno pod względem rozmiaru spadku cen, jak i czasu trwania. W USA wolumen tradingu szybko spada, co nie stanowi zachęty dla tych, którzy chcieliby wyjść z rynku ze względu na ogromne zakupy odnotowane w pierwszych miesiącach br. Wolumen obrotu giełdowego mierzonego w procencie PKB osiągnął szczyt pod koniec marca br. (394% PKB), głównie dzięki wzrostowi obrotów na Nasdaq, nasilonych rekordowo wysokim napływem gotówki do funduszy inwestycyjnych. Dla porównania: w szczytowym okresie bańki cenowej w Japonii (w 1989 r.) wolumen obrotów sięgał 89% PKB.Zważywszy skalę manii, jaka ogarnęła Amerykę w niedawnej przeszłości, można oczekiwać, że procentowy spadek cen na Nasdaq będzie podobny do spadku cen akcji i nieruchomości w Japonii w latach 90. lub w Azji w okresie azjatyckiego kryzysu finansowego (tzn. 80-90%). Wyceny są wciąż niebotycznie wysokie w sektorze high-tech; na Nasdaq wciąż dochodzi do tradingu przy P/E = 133.Co to wszystko może oznaczać dla reszty świata? Wiele rynków na świecie ściśle podążało za Nasdaq w IV kwartale 1999 r. i w I kwartale br. Rynki te nadal będą przeżywać ciężkie czasy, jeśli Nasdaq na pełną skalę nawiedzi tendencja ?niedźwiedzia?. Ale akcje tzw. starej gospodarki zaczną zwyżkować od momentu, kiedy stanie się jasne, że stopy procentowe w Ameryce osiągnęły już szczyt. Nastąpi to tym szybciej, im szybciej nastąpi osłabienie na amerykańskim rynku kapitałowym (...)?.TOM BUERKLE (z artykułu w ?International Herald Tribune?):?Jedną z cech charakterystycznych trwającego tak długo rynku ?byka?, zwłaszcza na rynku akcji spółek high-tech, było to, że inwestorzy uważali niemal każdy dołek za kolejną okazję do zakupu. Jednak pogłębiający się od pewnego czasu spadek notowań na głównych rynkach światowych zdaje się paraliżować tę instynktowną reakcję inwestorów. Kombinacja dwóch czynników ? podnoszenia stóp procentowych w USA i narastającego pesymizmu w kwestii wyceny akcji spółek high-tech ? sprawiła, że przejściowa korekta zamieniła się w coś, co coraz bardziej przypomina rynek ?niedźwiedzia?. Ciężkie straty poniesione w ciągu ubiegłych dwóch miesięcy podkopały zaufanie do akcji spółek high-tech. O ile indeks DJIA spadł w porównaniu z tegorocznym szczytem tylko o 10%, a indeksy blue-chipów w Londynie i Frankfurcie ? o 12%, o tyle indeks Nasdaq obniżył się w porównaniu ze szczytem marcowym aż o 35%, a wskaźnik niemieckiego Neuer Markt ? o 40% (...). Spadek cen na rynku już zdążył wyhamować napływ funduszy do spółek-nowicjuszy, zmuszając do odłożenia licznych IPO zarówno w USA, jak i w Europie.Kwitnący rynek akcji w USA i dynamicznie rozwijająca się gospodarka amerykańska (wzrost w I kwartale br. w wysokości 5,4% w skali rocznej) były głównymi czynnikami pchającymi w górę kurs dolara. Jednak Richard Davidson, główny ekonomista europejskiego oddziału Morgan Stanley Dean Witter przewiduje, że w II połowie br. stopa wzrostu obniży się do ok. 4% (...).Sytuacja na rynkach zależeć będzie głównie od tego, czy Fed zdoła swoją polityką pieniężną stopniowo ograniczyć stopę wzrostu (utrzymać ją w granicach 3-4%), czy też wywoła poważniejszy spadek. Wspomniany R. Davidson uważa, że w najbliższych miesiącach rynki w Europie i USA odnotują dalszy spadek rzędu 10% i że utrzyma się on do jesieni, kiedy ustanie tendencja do podwyższania stóp procentowych. Z kolei Yardeni jest zdania, że spadek na Nasdaq zostanie wyhamowany w okolicach 2700 pkt., czyli na poziomie z października ub.r.?.ANATOLE KALETSKY (z artykułu w ?The Times?):?Sceptycznie nastawieni ekonomiści i inni mędrcy, którzy od lat prorokowali nieuchronne pęknięcie bańki inwestycyjnej, nagle mogli się poczuć usatysfakcjonowani. Funkcjonujący jako barometr na użytek ludzi inwestujących w sektor high-tech rynek Nasdaq runął w dół jeszcze bardziej niż w kwietniu. Podobne wydarzenia nastąpiły na każdym finansowym rynku. Od Sao Paulo po Buenos Aires, od Helsinek po Frankfurt i od Tokio po Tajpej wczorajsi pupile inwestorów z branży wysoko rozwiniętej techniki dziś stali się zwykłą miernotą. Tego rodzaju zmienność nastrojów leży oczywiście w charakterze spekulacyjnego rynku finansowego. Ale ten szczególny wypadek huśtawki jest poważniejszy.Trzeba przede wszystkim powiedzieć, że ? być może ? nie jest to jeszcze zupełne pęknięcie bańki internetowej. Wprawdzie aż kusi gnębić pechowych inwestorów (tych, którzy w ciągu ubiegłych dwóch miesięcy stracili 40, 50 czy 60% włożonego kapitału) uwagami w rodzaju ?a nie mówiłem?, jednak takie krakanie byłoby przedwczesne. Faktem jest, że wiele akcji z branży TMT (telekomunikacja, media, technologia) jest dziś wciąż o wiele droższych niż w listopadzie ub.r., kiedy to walory internetowe nagle poszybowały w górę. Każdy, kto wówczas ? wbrew radom mędrców uważających, że akcje te są absurdalnie zawyżone ? zainwestował w indeks Nasdaq, dziś wciąż ma 15% zysku, a ten, kto zrobił to w styczniu 1999 r. ? aż 45% zysku (...).Są dwa diametralnie różne sposoby interpretowania fiaska prognoz formułowanych przez sceptyków (do których i ja się zaliczałem), a więc ludzi, którzy nie przewidzieli ogromnych zysków, jakie inwestorzy zainkasowali dzięki internetowej bańce cenowej.Pierwsza reakcja to zaprzeczanie, że bańka pękła. Odważni internetowi wizjonerzy wciąż mają setki miliardów dolarów więcej niż bojaźliwi inwestorzy. Po co się więc martwić? Obecna fala wyprzedaży jest prawdopodobnie przejściowa i stanowi wspaniałą okazję do kupowania. Gdy chodzi o przyszłość inwestowania internetowego, to jawi się ona wspaniale. ?To, co widzieliście, to jeszcze nic. Zobaczycie, co będzie dalej? ? jak mówi się na Broadwayu.Ale tego samego zwrotu można użyć w odniesieniu do dzisiejszej sytuacji na światowych rynkach finansowych w zupełnie innym sensie. Skoro akcje spółek high-tech znajdują się wciąż ok. 50% powyżej poziomu, od którego zaczęto je nazywać absurdalnie zawyżonymi, to być może mają one przed sobą jeszcze bardziej drastyczny spadek? Być może nie skończy się na spadku 50-60-proc., lecz 90-95-proc. Przecież tak się stało z wieloma czołowymi spółkami (np. z wynalazcą telewizji komercyjnej Radio Corporation of America) w poprzednich bańkach cenowych (...).Podejrzewam, że prawdziwszy będzie ten drugi scenariusz. Jeśli tak, to zachodzi pytanie, jakie będą tego konsekwencje dla rewolucji gospodarczej, którą zapoczątkowała wysoko rozwinięta technologia i z którą rządy i biznes na całym świecie wiązały tyle nadziei? Może się to wydać zaskakujące, ale moja odpowiedź na to pytanie brzmi: konsekwencje będą nieduże, co najmniej z czterech powodów.Po pierwsze ? pęknięcie bańki internetowej nie musi pociągnąć za sobą załamania rynku akcji jako całości (...).Po drugie ? nawet generalne załamanie rynku akcji przyniosłoby więcej pożytku niż szkody; osłabiłoby ono presję na podnoszenie stóp procentowych i pomogłoby Fedowi doprowadzić przegrzaną gospodarkę do ?miękkiego lądowania? (...).Po trzecie ? pęknięcie bańki internetowej pomogłoby wielu sektorom ?starej gospodarki?, od pewnego czasu zaniedbywanym przez inwestorów (...).Po czwarte ? nie można mieszać rzeczywistych zysków z internetu i innych technologii z wartością przyznawaną spółkom internetowym w okresie bańki cenowej; rewolucja internetowa jest autentyczną rewolucją technologiczną, która sprawia, że wszelkiego rodzaju przedsięwzięcia gospodarcze stają się wydajniejsze i przekształcają wiele aspektów naszego życia (...)?.STEVEN LEVINGSTON (z artykułu w ?International Herald Tribune?):?Akurat w czasie niedawnego załamania się rynku spółek internetowych w Barcelonie odbył się Global Internet Summit, międzynarodowe zgromadzenie dyrektorów tego rodzaju spółek. Jednym z jego uczestników był Scott Cook, prezes Intuit Inc., ? Szanse i możliwości mamy po prostu ogromne ? powiedział. ? Przeżywamy dopiero pierwsze minuty pierwszego dnia internetowej rewolucji.Było to przesłanie, które zostało gorąco przyjęte przez internetowych biznesmenów, mimo że w ciągu ubiegłych paru miesięcy byli oni świadkami tego, jak przewrócił się do góry nogami ich wspaniały świat. Ciężkie lanie, jakie zebrały akcje high-tech, pozbawiło blasku świetności wiele spółek internetowych (...).Mimo tego ponurego obrazu, zebrani w Barcelonie dyrektorzy nadal przejawiali ogromny optymizm w kwestii swoich planów i przyszłości swojej branży. Słuchając ich wywiadów, często graniczących z fantazją, można było się zastanawiać, dlaczego ? w obliczu eksplozji bańki internetowej ? ci młodzi dyrektorzy mogli być aż tak pewni swoich sukcesów. ? Nie ma to nic wspólnego z finansami i biznesem ? przyznała Julie Meyer, współorganizatorka forum. ? Ma to natomiast wiele wspólnego z kondycją ludzkiego ducha.Przedsiębiorcy są optymistami z natury. Nikt nie zakłada spółki w przeświadczeniu, że czeka ją plajta. Przedsiębiorcy nie mają wątpliwości, że są częścią rewolucji technologicznej, która przeobraża gospodarczy krajobraz?.
Oprac. Z.S.