Tym chyba mianem należałoby określić to, co działo się w tym tygodniu na naszej giełdzie. I choć były ku temu powody konkretne, jak zaskakująco wysoka inflacja, to moje ogólne wrażenie jest takie, że rynek obsuwa się niejako pod własnym ciężarem (jak i też jednej dużej spółki ? TP SA).

Takie obsuwanie jest charakterystyczne dla okresu, kiedy przy stosunkowo niewielkich obrotach brak wyraźnego popytu powoduje, że naturalna w każdej sytuacji podaż spycha powoli, ale systematycznie kursy akcji. Jeśli nakłada się na to wyraźny spadek jednej z dużych spółek ? mający konkretne i niezależne od ogólnej sytuacji korzenie ? mamy wtedy taki obraz rynku jak obecnie.W zasadzie ten skrócony nieco tydzień nie przyniósł nam nic nowego. Zaskakująco wysoka inflacja zmroziła nieco nastroje inwestorów, co w połączeniu z falą wyprzedaży akcji TP SA (sądzę, że pochodzącą z zagranicy), dało pesymistyczną końcówkę. Niemniej jednak z drugiej strony można powiedzieć, że jak na skalę zaskoczenia, to inflacja lipcowa nie spowodowała takiego zamieszania na rynku, jakie mogła by. Trzeba się bowiem liczyć z podwyżką stóp procentowych 30 sierpnia na posiedzeniu RPP. Uważam, że Rada nie powinna decydować się na taki krok, gdyż najprawdopodobniej jesteśmy w szczycie kroczącej inflacji w tym roku i decyzja taka w tej chwili niewiele zmieni, a wręcz może zaszkodzić gospodarce (szczyt inflacji wynika z wchodzenia w tej chwili w pełny 12-miesięczny cykl wysokich cen żywności i ropy). Nie jestem jednak ekspertem w tej dziedzinie i nie mam nawet cząstki wiedzy członków RPP. Rynek zaś wyraźnie pokazuje, że podwyżki się spodziewa.Ponieważ niewiele się zdarzyło, niewiele też zmienia się moje nastawienie do rynku ? dalej niezwykle trudno jest ocenić prawdopodobieństwo wystąpienia w najbliższym czasie któregoś w wyraźnych trendów. Logika podpowiada raczej, jak argumentowałem z zeszłym tygodniu, zatrzymanie spadków, co powinno być prostym następstwem wyprzedania rynku, intuicja zaś ? lub też inaczej: proste obserwacje nastrojów rynkowych przemawiają za przyspieszeniem spadków. Co będzie górą ? muszę przyznać, że zazwyczaj logika bierze górę nad intuicją.Gdzie ta zagranica?Wydaje mi się, że nasz lokalny rynek jest w tej chwili dość mocno wydrenowany ? aktywność inwestorów indywidualnych spada coraz wyraźniej, spekulantów jest jak jak na lekarstwo (no bo i na czym tu spekulować), instytucje same już nie wiedzą, co robić. Najprawdopodobniej gros podaży stanowią krótkoterminowi klienci zagraniczni, częściowo pewnie banki inwestycyjne obracające GDR-ami polskich spółek, zmuszone do zmniejszania pozycji ze względu na podaż GDR-ów w Londynie.Inwestorzy zagraniczni to już z coraz większym trudem obserwowana osobliwość na naszej giełdzie. Trochę może przesadzam, ale na nadmiar ich zainteresowania z pewnością nie możemy narzekać. Wydaje mi się, że wynika to przede wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze, w większości ci, którzy mogliby do nas trafić, to ogólnoświatowe lub regionalne fundusze wysokiego ryzyka, które oceniają nas na tle innych rynków rozwijających się, a w tych porównaniach rzadko Polska wychodzi na pierwsze miejsca. Po drugie, nawet jeśli z punktu widzenia wskaźników makroekonomicznych nie jest u nas tak źle, bardzo trudno w to uwierzyć analizując spółki notowane na naszej giełdzie i spotykając się z ich zarządami. Ten wyraźny rozdźwięk pomiędzy danymi makro i mikro jest w mojej opinii jednym z głównych powodów zniechęcenia inwestorów zagranicznych do naszego rynku. Krótko mówiąc, nie ma czego kupować. Duża w tym wina naszych zarządów. Na podstawie własnej praktyki zauważam szaloną różnicę pomiędzy pracą z zarządami kilku spółek niejako ?zagranicznych?, a większością naszych rodzimych firm. Różnice te przejawiają się przede wszystkim w zrozumieniu i ogarnianiu własnego biznesu oraz w umiejętności jego prostego i skutecznego zaprezentowania. To wszystko temat stary jak świat, ale nadal aktualny.I gdzie te spółki?Pytanie ? jak się to dzieje, że wyniki spółek giełdowych pozostawiają wiele do życzenia, podczas gdy PKB rośnie bardzo systematycznie? Trudno na nie odpowiedzieć, choć można wskazać pewne przyczyny. Po pierwsze, naturalny efekt ubarwiania swojej sytuacji finansowej przed wejściem na giełdę, po drugie zaś duże przesunięcia pomiędzy okresem, kiedy tak naprawdę działalność firm pozostawia wiele do życzenia a momentem ujawnienia tego w wynikach finansowych. Są to przypadki takie jak w ostatnim czasie Agros czy Mostostal Warszawa, spółki, które poinformowały o zawiązaniu znacznych rezerw, wynikających z kilku ostatnich lat działalności poprzednich zarządów. To, że tak długo nieudolność była ukrywana, nie świadczy najlepiej o spółkach, ich akcjonariuszach i rynku jako całości.Tyle marudzeniaNa szczęście większość rodzimych inwestorów, zarówno instytucjonalnych jak i indywidualnych, nie może zbytnio narzekać, bo nie za bardzo ma alternatywę. W zasadzie instytucje są ograniczone nadal do inwestowania w rodzime akcje, więc niezależnie od oceny kondycji spółek tak czy inaczej muszą wybierać najlepsze. Gdyby nie to...

Marcin SadlejCDM Pekao S.A.