Co lepsze aktywa
Kiedy jedna ze spółek poinformowała niedawno o swoich wspaniałych e-planach, wszyscy doszukiwali się przecieków ? przecież prezes spółki skupował jej akcje na długo przed opublikowaniem istotnych wiadomości. I zarobił na wzroście cen. Zaraz później okazało się, że nie złamał prawa, gdyż o wszystkich transakcjach informował w bieżących komunikatach. O ile rzeczywiście poinformował o wszystkich transakcjach.Analiza obrotów spółki wyraźnie wskazuje, że kupujących było znacznie więcej. Można przypuszczać, iż wielu wówczas kupujących wiedziało znacznie więcej niż zwykli inwestorzy oraz że najprawdopodobniej wykorzystywali oni informacje poufne. Ale to są tylko przypuszczenia. Zapytani przez kogokolwiek, dlaczego kupowali akcje, odpowiedzą zgodnym chórem: ?kupowaliśmy, gdyż sam prezes spółki kupował?. I trudno będzie nie zgodzić się z ich argumentacją.Jedna z podstawowych metod inwestycyjnych stosowanych na rozwiniętych rynkach polega na obserwacji transakcji dokonywanych przez członków władz spółek. Powszechnie zakłada się, że wiedzą oni więcej i lepiej o sytuacji firmy i jej perspektywach i mogą lepiej ocenić atrakcyjność własnej inwestycji.W Polsce podobne obowiązki informacyjne obowiązują od 1 stycznia 1999 roku. I od tego czasu regularnie dowiadujemy się o zawieranych transakcjach. Nie wiemy jednak, czy o wszystkich, gdyż polskie prawo jest nieprecyzyjne. Przepisy nakładają na emitenta obowiązek niezwłocznego publikowania raportu bieżącego w przypadku ?powzięcia informacji o nabyciu lub zbyciu przez podmiot powiązany papierów wartościowych wyemitowanych przez emitenta?. Nie ma natomiast obowiązku informowania o transakcjach nałożonego bezpośrednio na podmioty powiązane. Emitent poinformuje o transakcji, o ile zostanie o niej poinformowany. Możliwa jest jednak sytuacja, w której emitent jest informowany o transakcjach w sposób wybiórczy lub wręcz wcale.Transakcje zawierane przez członków zarządu i rad nadzorczych były na łamach PARKIETU wielokrotnie opisywane i analizowane. Warto jednak zwrócić uwagę na ich niską wartość prognostyczną. Po pierwsze, nie wiadomo, jaka część firm nie publikuje informacji o tych transakcjach, gdyż o nich nie wie. Po drugie, w dużej części firm nikt zainteresowany nie kupuje akcji na rynku wtórnym i przez kilka najbliższych lat nie będzie kupował. Dużo taniej można objąć akcje nowych emisji oferowane po cenach znaczniej niższych od cen rynkowych. W szczególności może to być emisja akcji objętych po cenie nominalnej.I po trzecie, stosunkowo niski (w porównaniu z zarobkami osób zarządzających spółkami publicznymi) próg, przy jakim powstaje obowiązek informacyjny, może prowadzić do zmniejszenia wartości samego komunikatu. W książce ?Poker kłamców? jej autor Michael Levin opisuje sposób, w jaki inwestorzy wykorzystujący informacje poufne zabezpieczali się przed ewentualnym oskarżeniem. Do sporządzanych naprędce ?opracowań? dotyczących danej firmy załączane były doniesienia prasowe, informujące o tym, że ktoś z władz spółki nabył jej akcje. A czasami była to transakcja dokonana pół roku wcześniej.Konsekwencją tego może być to, że pod koniec roku każdy z prezesów dokona jednorazowej transakcji. Kupi pakiet akcji spółki, którą zarządza ? za kwotę 5000 euro. Żeby nie wydawał na to własnych środków, rada nadzorcza przyzna mu dodatkową roczną premię. Zrobi to dla bezpieczeństwa własnego i akcjonariuszy. Będzie to swoisty rodzaj polisy ubezpieczeniowej. Później nikt nikomu nie będzie mógł nic zarzucić.
Artur SierantPS Warto wspomnieć o ?wojnach komunikatowych?. Pod koniec marca 2000 roku z zarządu jednej ze spółek odwołano dwóch wiceprezesów spółki (związanych z poprzednim prezesem). Bezpośrednio przed tym odwołane osoby zbyły część (lub wszystkie) posiadanych akcji, o czym kilkakrotnie informowały. W tym samym czasie inny członek zarządu (związany z nowym układem sił) poinformował o kupnie pakietu akcji.