Gwałtowny skok inflacji spowodował, że polityka gospodarcza staje wobec bardzo trudnych wyborów. Kontynuowanie wysokiej inflacji bardzo szybko odbije się na koniunkturze gospodarczej. Zaniepokojeni niestabilną sytuacją inwestorzy wycofają z polskiego rynku część kapitału, giełda pogrąży się w bessie, brak środków na inwestycje spowoduje zahamowanie wzrostu gospodarczego, a może recesję. Dziś na szczęście wśród elit decydujących o polityce gospodarczej mało kto lekceważy groźbę inflacji, a tym bardziej zachwala jej rzekomo korzystne skutki dla realnej gospodarki. To jednak nie znaczy, że istnieje wystarczająca determinacja dla podjęcia z inflacją skutecznej walki. Wszyscy oczekują, że główny ciężar weźmie na siebie Rada Polityki Pieniężnej. Według Bogusława Grabowskiego, dziś jest większe prawdopodobieństwo, że RPP podniesie stopy procentowe, niż że je pozostawi na nie zmienionym poziomie. Podniesienia stóp spodziewają się też walutowi analitycy. Dlatego też złoty po ogłoszeniu wyników lipcowej inflacji nie tylko nie stracił na wartości, ale się umocnił. Podniesienie stóp jest chyba nieuchronne, lecz antyinflacyjne skutki tego posunięcia wcale nie będą szybkie. Wystąpi za to szereg skutków negatywnych. Wyższe stopy będą hamować produkcję, stwarzać problemy z obsługą długu publicznego i sztucznie wzmacniać złotego. Nastąpi dalsza aprecjacja polskiego pieniądza, co zwiększy ryzyko kryzysu walutowego. Inflacja zniechęca do polskiej giełdy zagraniczny kapitał portfelowy, za to wysokie stopy procentowe będą przyciągać kapitał krótkoterminowy, zawsze groźny dla kraju o tak kruchej gospodarce, jak polska. Wysokie stopy ? nominalne i realne ? zachęcą polskie firmy do dalszego zadłużania się w walutach zagranicznych. To wszystko spowoduje, że nad złotym i polską gospodarką będą się zbierać coraz bardziej czarne chmury.Podniesienie stóp procentowych wobec skoku inflacji jest konieczne, ale zwalczanie inflacji wyłącznie polityką pieniężną okazuje się niewystarczające. Wiele zależy od polityki prowadzonej przez rząd, który walkę z inflacją i przywracanie równowagi gospodarczej powinien uznać za swoje zadanie priorytetowe. Konieczne jest zliberalizowanie obrotów w handlu zagranicznym, obniżenie ceł i likwidacja kontyngentów importowych, o które w ostatnim tygodniu walczyli pod Ministerstwem Gospodarki mali i więksi importerzy. Konieczne są szybsze działania na rzecz deregulacji i demonopolizacji niektórych gałęzi gospodarki, szczególnie telekomunikacji, rynku paliw, PKP. Powinna być utrzymana, a nawet wzmocniona, twarda polityka dochodowa. W ostatnich latach dochody gospodarstw domowych rosły zbyt szybko, pogłębiając nierównowagę w wymianie z zagranicą. Inflacja może być pomocna w przywracaniu równowagi, pod warunkiem że nie wywoła fali podwyżek płac. Wreszcie, konieczna jest twardsza polityka fiskalna, ograniczenie deficytu budżetowego jeszcze w tym roku i przedstawienie nowej wersji budżetu z niższym deficytem na rok przyszły. Rząd powinien uznać, że wobec groźby kryzysu walutowego, która na skutek inflacji staje się bardziej realna, nie stać nas już na budżet, którego założenia rząd prezentował w lipcu.Niestety, jest bardzo mało prawdopodobne, by rząd zdecydował się na podjęcie skutecznych środków, koniecznych dla przeciwdziałania inflacji. Na przeszkodzie stoi kalendarz wyborczy. Rząd jest pod naciskiem polityków AWS, pragnących powiększyć swój elektorat. Dlatego prawdopodobnie nie tylko nie będzie skutecznie walczył z inflacją, ale spodziewać się można dalszych posunięć sprzyjających inflacji. Wicepremier Steinhoff zakazał wyłączania kolejom energii elektrycznej, co jest oczywistym sygnałem dla sektora państwowego, że można swymi długami się nie przejmować. A zatem finansowanie państwowych przedsiębiorstw stanie się bardziej miękkie, co będzie miało oczywiste skutki inflacyjne. Rząd znajduje się pod naciskiem górników i innych grup, żądających zrekompensowania skutków wyższych cen i pewnie niektórym naciskom ulegnie. Niemal każdy tydzień przynosi informacje o działaniach rządu lub poszczególnych ministrów, zwiększających groźbę inflacji, a w perspektywie ryzyko kryzysu walutowego i recesji. Rząd walcząc o kurczący się elektorat może doprowadzić do gospodarczej katastrofy.

Witold Gadomskipublicysta ?Gazety Wyborczej?