Miniony tydzień przyniósł w pierwszych dniach dalsze pogłębienie spadkui moim zdaniem skrajne wyprzedanie rynku. W zasadzie obowiązuje w tej chwili jedna teza ? mamy korektę, odbije się kilka procent, a potem będzie spadało dalej. Wniosek...
Mam wrażenie, że już bardzo daw-no temu nie obserwowałem tak jednomyślnych opinii wśród większości bliższych mi obserwatorów rynku. Właściwie nie słyszałem innej koncepcji rozwoju wypadków. Chciałoby się powiedzieć ? skoro tak, to na pewno będzie inaczej. Staram się nie szafować takim podejściem, bo w końcu ktoś jednak ma zawsze rację. Nie rozmawiam przecież codziennie z setkami osób, a jedynie kilkoma czy kilkunastoma, i to ? muszę przyznać ? raczej z tymi, którzy powinni mieć rację bardziej niż jej nie mieć. Tym razem jednomyślność ta po prostu zbyt rzuca się w oczy.Jeśli inaczej, to jak?Jeśli zatem ma być inaczej, to mamy dwie możliwości ? albo wzrostu nie będzie (pomijając fakt, że tak naprawdę to on już jest), albo nie będzie następującego po nim spadku. Zastanówmy się, co miałoby spowodować kolejną falę wyprzedaży ? może raczej, kto miałby ją zrealizować. Tak jak pisałem w ostatnich komentarzach, wydaje mi się, że rynek klientów indywidualnych (czytaj: spekulantów ? bez złych konotacji) jest w tej chwili skrajnie wyprzedany. W ubiegłym i ostatnim tygodniu doszło do tego duże wyprzedanie krótkoterminowych inwestorów zagranicznych. Z obserwacji rynkowych wynika bowiem jednoznacznie, że główną siłę podażową ostatniego spadku stanowili tzw. GDR-owcy. Wyglądało to tak, jakby ktoś znaczny podjął decyzję o skróceniu pozycji w polskich akcjach i stworzył dodatkowa podaż na rynku GDR-ów w Londynie, która to przeniosła się błyskawicznie do Warszawy. Mam, co więcej, wrażenie, że podaż ta poszła za daleko i w rezultacie niektórzy inwestorzy potworzyli krótkie pozycje. Ich zamykanie tłumaczy silne i nagłe odbicie na kilku dużych spółkach.Nie tylko klienci indywidualni, ale i zagraniczne fundusze spekulacyjne są więc mocno wyprzedane ? czyli w większości ?szybkie ręce? nie dysponują w tej chwili akcjami. Mam nadzieję, że się nie mylę, bo na tym przypuszczeniu opiera się całe moje rozumowanie. Jeśli tak jest rzeczywiście, to właściwie tylko jeden czynnikmógłby spowodować dalsze spadki ? sprzedawać musieliby inwestorzy o wiele bardziej stabilni ? czyli albo krajowe fundusze, albo jeden ze znacznych i o dłuższym horyzoncie funduszy zagranicznych.Spiskowa teoria dziejówCzy istnieje taka realna możliwość? Spiskowa teoria dziejów podpowiada, że jest pewne prawdopodobieństwo, że jeden z dużych funduszy emerytalnych mógłby chcieć skrócić swoją pozycję w akcjach, aby niejako wymusić na pozostałych podobną reakcję. W końcu nastrój na rynku jest daleki od optymizmu i z pewnością zarządzający drżą w duchu, obawiając się poważnego spadku całego rynku. Choć niezmiernie ryzykowna, akcja taka mogłaby mieć szanse powodzenia. Mógłby się na nią zdecydować jeden z największych funduszy, one bowiem mogą osiągnąć sukces jedynie uprzedzając (bądź wytyczając) ruchy giełdowe. W praktyce wydaje mi się jednak, że jest to bardzo mało prawdopodobne. Ryzyko, na które wystawia się taki zarządzający, jest ogromne. Jeśli mu się to uda, to za mniejszy spadek jednostki i tak go nikt nie wynagrodzi, a mało kto, sądzę, myśli kategoriami zwrotu w terminach długich ? kilkuletnich, a nie kwartalnych. Jeśli mu się nie uda, to pewnie straci pracę.Co więc zostaje?Jeśli więc uznajemy taką możliwość za bardzo mało prawdopodobną, to pomijając brak naturalnej katastrofy w postaci ? drastycznego spadku na świecie itp., nie ma argumentów za pojawianiem się poważnej podaży (oczywiście zakładam, że jeśli miałby wystąpić spadek, byłby on poważny i pewnie wiązałby się ze znacznie zwiększonymi obrotami). Jeśli tak, to rynek powinien powoli (z przerwami i niechętnie) rozpocząć odrabianie strat. Nie sądzę, aby wzrost ten był impulsywny ? myślę, że będzie raczej efektem stopniowego przekonywania się kolejnych osób do tego, że więcej już pewnie nie spadnie, a ceny są niskie i warto zaryzykować. Logicznie rzecz biorąc nie widzę innej możliwości.Pozostaje, oczywiście, intuicja ? wykres, na widok którego rzeczywiście przechodzą mnie ciarki. Jak pisałem w ubiegłym tygodniu ? choć rynek, to nie matematyka, jednak mój ścisły umyśl zawsze przedkłada logikę nad intuicję.
Marcin SadlejCDM Pekao S.A.