Obroty w sektorze B2B sięgną za 3 lata kilku bilionów USD
Jeszcze przed trzema laty pojęcie internetowej platformy B2B(business-to-business) nie istniało. Teraz ? według badań sporządzonychprzez specjalistów Deloitte Research ? istnieje około 1500 takich miejscw internecie, z czego 85% ma swoje korzenie w Stanach Zjednoczonych.
Analitycy z innej firmy zajmującej się badaniem rynku ? Forrester Reserach ? uważają, że już w 2004 r. obroty w B2B na całym świecie będą warte przynajmniej 1,4 bln USD. Większość ekspertów jednocześnie jednak uważa, że rynek ten czeka wstrząs, w związku z czym w ciągu najbliższych trzech, czterech lat pozostanie zaledwie około 400 miejsc w sieci, gdzie będą świadczone usługi B2B. Nie ulega jednak wątpliwości, że B2B, które są wciąż we wstępnej fazie działalności, całkowicie zmienią krajobraz poszczególnych sektorów światowej gospodarki.Czym są platformy B2B?Internetowe platformy B2B to inaczej miejsca w sieci, gdzie mogą spotkać się sprzedający i kupujący, aby, bez korzystania z pośredników, zawrzeć transakcję kupna lub sprzedaży towarów czy usług. Istnieją dwa rodzaje takiej platformy ? wertykalna i horyzontalna. Pierwsza z nich nastawiona jest na jedną branżę gospodarczą (np. lotnictwo, producenci samochodów, sektor chemiczny). Najpopularniejsze portale wertykalne (tzw. wortale), to takie które umożliwiają firmom należącym do jednej branży zakup wszystkich komponentów niezbędnych w ich procesie produkcyjnym.Jedną z najbardziej popularnych i największych platform wertykalnych jest utworzona w lutym br. przez koncerny samochodowe General Motors, Ford, DaimlerChrysler (później dołączyły również Renault i Nissan) ? Covisint. Jest to centralny internetowy rynek dla całej, szeroko rozumianej branży motoryzacyjnej, gdzie handluje się komponentami, częściami zamiennymi oraz informacją. Wartość rocznych obrotów w ramach Covisint szacuje się aż na 240 mld USD, a liczba firm korzystających z jej usługi idzie w dziesiątki tysięcy. Podobną platformę wertykalną zdecydowały się ostatnio uruchomić również czołowe koncerny specjalizujące się w branży lotniczej.Z kolei typowym przykładem horyzontalnej platformy B2B mogą być takie przedsięwzięcia, jak MRO.com czy BizBuyer.com. Pod tymi adresami małe i średniej wielkości firmy mogą kupić lub sprzedać wszystko, od znaczków pocztowych, po wyspecjalizowany sprzęt przemysłowy czy komputerowy.Właściciele platformNiektóre portale B2B są własnością dużych koncernów reprezentujących tradycyjne gałęzie gospodarcze. Tak jest np. w przypadku Covisint czy kilku platform należących do konglomeratu General Electric. W przyszłości takie platformy znajdujące się w posiadaniu największych koncernów najprawdopodobniej zostaną przez nie wprowadzone na giełdę. Jednak taka struktura własnościowa w branży B2B to wciąż rzadkość. Zdecydowana większość tego rodzaju przedsięwzięć należy do instytucji niezależnych, nie działających w danej branży i nie mających nic wspólnego z potencjalnymi klientami portalu B2B. Najczęściej są to firmy informatyczne dysponujące odpowiednią technologią i know-how lub też inni, niezależni przedsiębiorcy, którzy kupili know-how właśnie od specjalistów z branży IT.W jaki sposób to działa?Najprostszym sposobem działania portali B2B jest udostępnianie on-line tzw. katalogów. Sprzedawca publikuje listę oferowanych przez niego towarów lub usług wraz z cenami oraz terminem dostaw. Kupujący, chętny do dokonania transakcji, wybiera pozycję z tej listy, składa zlecenie zakupu i może również, w większości przypadków, dokonać płatności on-line. Inny sposób działalności B2B to przeprowadzanie aukcji w internecie. W tradycyjny sposób sprzedawca wystawia na przetarg swój towar lub usługę i wybiera, automatycznie, najlepszą ofertę ze strony potencjalnych kupców. Często stosowany jest również odwrócony przetarg, tzn. jeden kupujący zgłasza chęć nabycia danego towaru, sprzedający zaś licytują się między sobą, obniżając cenę.Bardziej rozwinięta forma działalności to stworzenie internetowej giełdy. Podobnie jak w przypadku tradycyjnego parkietu, na którym handluje się np. papierami wartościowymi czy surowcami, również na e-giełdzie handel odbywa się poprzez automatyczne porównywanie zleceń kupna lub sprzedaży. Od kilku lat działają już takie instytucje na rynkach akcji ? tzw. ECN (electronic communication networks). W Stanach Zjednoczonych najpopularniejsze z nich to Instinet czy Island, w Europie na uwagę zasługuje brytyjski Tradepoint.Za główną zaletę oferowanych usług B2B za pośrednictwem globalnej sieci komputerowej uznaje się znaczną redukcję kosztów działalności. Szacuje się, że w gospodarce tradycyjnej średni koszt dokonania operacji zakupu towaru lub usługi kształtuje się w granicach 150?250 USD. Tymczasem automatyzując tę operację za pośrednictwem internetu, jej koszt obniża się dziesięciokrotnie. Ponadto cały łańcuch dostawy staje się bardziej przejrzysty, dzięki czemu łatwiej jest o jego ulepszenie.Platformy B2B mają dosyć urozmaicone możliwości generowania dochodów ze swojej działalności. Podstawowym źródłem są opłaty za dostęp do miejsca w internecie oraz prowizje od każdej zawartej transakcji. W związku z rosnącą konkurencją tego rodzaju opłaty wciąż spadają i nie są w stanie stać się głównym źródłem dochodów tych podmiotów. Podstawą zarobków firm B2B stają się więc reklamy.Zagrożenia i szanseNajwiększym zagrożeniem, ale i szansą dla wciąż przecież rozwijającej się internetowej branży B2B jest zbliżająca się już szybkimi krokami konsolidacja. Ochłodzenie koniunktury w branży internetowej na giełdzie od marca br. oraz fakt, że powstającym, nowym platformom zaczyna brakować klientów, muszą doprowadzić do upadku części z tych przedsięwzięć. Według szacunków analityków Deloitte Research, za trzy, cztery lata spośród obecnie istniejących około 1,5 tys. platform B2B tylko co piąta zostanie na rynku. Część zostanie wchłonięta przez silniejszych partnerów, część zaś po prostu upadnie. Ciekawą wizję przyszłości prezentuje John Thorpe, kierujący działalnością w Europie amerykańskiej firmy Ventro, właściciela kilku giełd internetowych i platform B2B. Jego zdaniem, większość istniejących wertykalnych i horyzontalnych platform połączą się w ciągu najbliższych 10 lat w jedno globalne, internetowe centrum B2B, które powoli zacznie tworzyć coś na kształt ?wirtualnej gospodarki?, wypierając tradycyjną gospodarkę światową.Wpływ na makroekonomięZdaniem ekonomistów, rozpowszechnienie internetowego sektora B2B radykalnie zmieni proces innowacyjności i będzie miało ogromny wpływ na wzrost produkcyjności światowej gospodarki. Wprawdzie nie wszystkie podmioty prowadzące tego rodzaju działalność przetrwają, jednak te, które pozostaną, przyczynią się w ogromnym stopniu do stabilizacji cen i będą stymulować wzrost gospodarczy. Znacznie łatwiejszy stanie się dostęp do informacji, koszty prowadzonej działalności zaś zaczną systematycznie spadać. Wyliczono, że w przypadku tradycyjnego sposobu prowadzenia biznesu, bez wykorzystania internetu, koszty sprzedaży stanowiły od 10 do 40% dochodów, w przypadku wykorzystania sieci zaś mogą one spaść nawet do 2%.Według ekspertów z amerykańskiego banku inwestycyjnego Goldman Sachs, rozwój B2B spowoduje na świecie tzw. szok podażowy. Spodziewają się oni, że dzięki temu w najbardziej uprzemysłowionych krajach PKB będzie rósł o około 5% rocznie (zaledwie 2 lata temu cała branża IT wypracowała około 35% PKB krajów rozwiniętych, podczas gdy teraz odsetek ten wzrósł do 50%).Zdaniem specjalisty z Goldman Sachs Martina Brookesa, sektor B2B, rozumiany ogólnie jako transakcje dokonywane za pośrednictwem internetu, osiągnie w USA wartość 1,5 bln USD już w 2004 r. (wobec całego PKB 3,2 bln USD). Wartość B2B w 1998 r. oszacował on zaś tylko na 39 mld USD. Obecnie tylko około 0,5% wszystkich transakcji zawieranych przez amerykańskie spółki wykorzystuje internet, podczas gdy w 2004 r. odsetek ten będzie stanowić 10%.To wszystko nie oznacza jednak, że rozwój B2B nie niesie za sobą zagrożeń dla światowej gospodarki. Choć w dłuższym terminie powinno to ustabilizować inflację, to jednak w średnim terminie poszczególne gospodarki narażone są na wzrost napięć inflacyjnych. Gospodarstwa domowe oraz firmy korzystające z wyższych zysków mogą bowiem wyraźnie zwiększyć wydatki. W takim przypadku banki centralne mogą zostać zmuszone do zaostrzania polityki pieniężnej. Ryzyko takie istnieje przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, gdzie branża B2B jest najlepiej rozwinięta. ? Rozwój B2B to także większa niepewność i nieprzewidywalność światowej gospodarki ? ostrzega Martin Brookes, podkreślając, że sektor ten wciąż się rozwija i jest narażony na duże wahania.Sektor a zasadywolnorynkowej konkurencjiInstytucje, które zdecydowały się na rozpoczęcie działalności z zakresu B2B, muszą się liczyć z tym, że ich posunięcia są uważnie śledzone przez władze nadzorujące rynki, a szczególnie podmioty odpowiedzialne za zwalczanie praktyk monopolistycznych. ? Panuje powszechna opinia, że jeżeli jakieś przedsięwzięcie realizuje się w internecie, wówczas zasady wolnej konkurencji nie mają racji bytu. Tak się jednak nie dzieje i firmy, które chciałyby złamać przepisy, z pewności będą miały poważne problemy ? podkreśla Peter Willis, partner z firmy prawniczej Taylor Joynson Garret. Walkę z monopolistycznymi praktykami w internecie toczą m.in. amerykańska federalna komisja handlu oraz Komisja Europejska. Pierwsza z tych instytucji w ubiegłym miesiącu zajęła się m.in. sprawą tworzenia przez koncerny samochodowe platformy B2B ? Covisint. Uznała ona, że na razie nie ma powodu, by blokować to przedsięwzięcie, podkreślając, że taka platforma przyniesie duże korzyści zarówno producentom w tej branży, jak i klientom. Jednocześnie jednak wskazała na dwa niebezpieczne czynniki zagrażające wolnorynkowej konkurencji. Po pierwsze, to internetowe przedsięwzięcie może umożliwić firmom ustalanie cen. Po drugie, pojawia się kwestia dostępności do takiej platformy (musi ona być dostępna dla wszystkich podmiotów należących do danej branży, nie zaś dla wybrańców). Komisja Europejska, badająca sprawę tworzenia przez koncerny lotnicze internetowej platformy handlu myaircraft.com, ustaliła, że nie zagraża ona na razie wolnej konkurencji w tym sektorze. Stwierdziła, że istnieje jeszcze wiele spółek w tej branży mogących zdecydować się na podobne przedsięwzięcia, co gwarantuje konkurencyjność.Dosyć jasno precyzuje przepisy, jakimi powinny się kierować portale B2B, brytyjskie biuro ds. konkurencyjnego handlu. Uznaje ono, że każda platforma powinna przedstawić jasną politykę informacyjną oraz wprowadzić wewnętrzne zabezpieczenia uniemożliwiające przedostanie się informacji mającej ważny wpływ na rynek do niepożądanych instytucji (w tym nawet w szczególnych przypadkach do firm tworzących taką platformę B2B).
ŁUKASZ KORYCKIOpr. na podst. ?Financial Times?