W grudniu 1991 r., kiedy ówczesny prezydent Lech Wałęsa wysunął kandydaturę Hanny Gronkiewicz-Waltz na stanowisko prezesa NBP, wszyscy byli zaskoczeni. Nikt jej nie znał. Pojawiły się nawet głosy, że jej kandydatura jest niepoważna. Gdy przed tygodniem zdecydowała się objąć stanowisko wiceprezesa EBOiR, także wszyscy byli zaskoczeni. Wydawało się, że obecna szefowa banku centralnego wejdzie do kierownictwa jednej ze światowych instytucji finansowych, np. MFW albo Banku Światowego.

Hanna Gronkiewicz-Waltz sprawuje funkcję prezesa Narodowego Banku Polskiego od ponad 8 lat. Za pierwszym razem, gdy jej kandydatura została poddana pod głosowanie w Sejmie, przepadła. Pojawiały się wtedy różne kandydatury, m.in. ? podobnie tak jak teraz ? Leszka Balcerowicza. Jednak w lutym 1992 r. prezydent zaproponował Hannę Gronkiewicz-Waltz Sejmowi po raz drugi. I początkowo znów nic nie zapowiadało, że tym razem się uda. Na jej przesłuchanie nie zgodzili się np. posłowie z Komisji Budżetowej, twierdząc, iż zrobili to już wcześniej, a bankowości nie można się nauczyć w ciągu kilku miesięcy.Jednak tym razem Sejm ją zaakceptował, choć nie wszyscy byli zadowoleni. Cytowany przez prasę poseł SLD Wiesław Kaczmarek stwierdził wręcz, że wybór pani Gro-nkiewicz-Waltz na szefa NBP to dramat, a Jerzy Eysymontt (wtedy PC, obecnie AWS) przyznał, że urząd ten powinien objąć ktoś o większym prestiżu międzynarodowym. Jednak to właśnie wtedy zaczęła się era Hanny Gronkiewicz-Waltz.Znał ją tylko Lech FalandyszGłównym zarzutem wobec pani prezes był fakt, że jest ona z wykształcenia prawnikiem, a nie bankowcem. Skończyła Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, potem była pracownikiem naukowym na UW, w Polskiej Akademii Nauk, na ATK, wreszcie w 1989 r. została ekspertem sejmowym z zakresu m.in. prawa gospodarczego (przede wszystkim bankowego). Była także doradcą szefa Zespołu Analiz, Budżetu i Finansów w Najwyższej Izbie Kontroli. Nie tylko więc nie miała wykształcenia ekonomicznego, ale także nie pracowała w żadnym z banków. Prawie nikt jej nie znał, nawet ? jak sama przyznała w jednym z wywiadów ? sam Lech Wałęsa.Ale znał ją Lech Falandysz, wówczas prezydencki prawnik. Wiedząc ? według słów pani prezes ? że pisze ona pracę habilitacyjną na temat prawnego umocowania prezesów banków centralnych (obroniła ją w 1993 r., już jako szefowa NBP), zapytał ją, kogo typowałaby na fotel prezesa, a następnie zaproponował jej tę funkcję. W akceptacji jej kandydatury przez Lecha Wałęsę pomógł fakt, że pracowała w NIK, dzięki czemu miała styczność z różnymi nieprawidłowościami w funkcjonowaniu banków w tamtym okresie.W Polsce powstawało wówczas wiele banków, które nie zawsze działały zgodnie z prawem, podejrzenie o współudział w takim procederze padło nawet na poprzednika H. Gronkiewicz-Waltz na stano-wisku prezesa NBP, Grzegorza Wójtowicza, który został odwołany z tej funkcji na wniosek prezydenta, oskarżającego go o to, że dopuścił do afery Art-B. Nowa szefowa banku centralnego po wyborze zapowiedziała, że jej głównymi celami będą walka z inflacją oraz usprawnienie nadzoru bankowego.Zmiany w banku centralnymObecnie praktycznie nikt nie kwestionuje, że rolą NBP jest przede wszystkim walka z inflacją. Spory dotyczą jedynie tego, czy i w jakim stopniu bank centralny powinien dbać o wzrost gospodarczy. Na początku urzędowania Hanny Gronkiewicz--Waltz mogło się wydawać, iż NBP ma jeszcze sporo innych funkcji.System bankowy w kraju praktycznie nie istniał do 1989 r. Funkcjonowało zaledwie kilka banków ? Bank Handlowy, który obsługiwał transakcje walutowe państwa (podobnie jak Pekao), gromadzący wkłady ludności PKO BP i Bank Gospodarki Żywnościowej, obsługujący rolnictwo, oraz masa banków spółdzielczych. W 1989 r. sytuacja się zmieniła, gdy z NBP wydzielono 9 tzw. banków komercyjnych, które miały się zajmować m.in. obsługą ludności.Jednak NBP wcale nie zrzekł się działalności komercyjnej ? w 1992 r. do jego zadań należały m.in. obsługa rachunków walutowych osób fizycznych, obsługa transakcji walutowych, usługi na rzecz banków wydzielonych i obsługa informatyczna. Miał 49 oddziałów okręgowych, 4 walutowo-dewizowe, ośrodki obliczeniowe oraz Zakład Usług Gospodarczych.W latach 1992?93 nowa prezes przeprowadziła reorganizację struktury NBP. Wydzielono z niego działalność komercyjną, tworząc Polski Bank Inwestycyjny, który ? wg pierwotnego zamiaru ? miał pełnić funkcję sanacyjną wobec słabych banków. Wprawdzie nie spełnił tej roli i został sprzedany Kredyt Bankowi, który go ostatecznie wchłonął, jednak z punktu widzenia NBP cel został spełniony ? bank centralny pozbył się działalności komercyjnej.Potem do tej funkcji wrócił tylko jeszcze raz, w 1997 r., tuż przed zmianą ustawy regulującej jego funkcjonowanie. Bank centralny zdecydował się wtedy na zbieranie depozytów ludności, oferując im lepsze warunki niż banki komercyjne. NBP wyssał z rynku ok. 3,5 mld zł, jednak głównym celem tej operacji było zmuszenie banków do podwyżek oprocentowania kredytów i depozytów, bez sięgania do narzędzi polityki pieniężnej, co też się udało. Alternatywą byłaby albo podwyżka stóp NBP, albo podniesienie poziomu rezerw obowiązkowych, które i tak były wysokie.Nadzorca w spódnicyOdejście od działalności komercyjnej pozwoliło NBP skoncentrować się m.in. na wzmocnieniu nadzoru bankowego. Właśnie mocny nadzór oraz ?ukrócenie afer? było głównym życzeniem ówczesnego prezydenta. Hanna Gronkiewicz-Waltz za jedną z największych swoich zasług uważa wyciągnięcie systemu bankowego z kryzysu w latach 1992?94 i jego wzmocnienie.Jedną z pierwszych decyzji nowej prezes było podniesienie wymagań kapitałowych wobec instytucji, które starały się o licencję bankową. Nadzór bankowy, który znajdował się wówczas w NBP, prowadził politykę sanacji słabszych banków poprzez ich sprzedaż mocniejszym instytucjom. Ta polityka nie zmieniła się właściwie do tej pory.O tym, jak dramatyczna była sytuacja w pierwszych latach urzędowania Hanny Gronkiewicz-Waltz, świadczy jej sejmowe przemówienie z lutego 1994 r., w którym przedstawiła ona niebezpieczeństwa grożące polskim bankom. Klienci wielu instytucji wpadli w panikę, a prezes NBP została oskarżona o wywoływanie chaosu.Jednym ze sposobów poprawy sytuacji było powołanie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, którego zadaniem jest pomoc bankom w trudnej sytuacji, a także gwarantowanie wkładów bankowych. Do tego doszły regulacje NBP związane z rezerwami, klasyfikacją ryzyka kredytowego itp. Dzięki tym działaniom nie doszło do upadków dużych instytucji, co mogłoby rozbić system finansowy kraju, a także poderwać zaufanie klientów do banków.Oczywiście, nie udało się uchronić wszystkich banków, a niektóre bankructwa były bardzo spektakularne (np. upadek Banku Staropolskiego w 1999 r., który kosztował polski system bankowy 477 mln zł). Właśnie na nie do końca szczelny i sprawny nadzór bankowy zwracają uwagę specjaliści, gdy wymieniają porażki pani prezes. Jednak zastrzegają od razu, że mimo to system bankowy jest zdrowy właśnie dzięki działaniom NBP, a na tle innych krajów naszego regionu, polskie regulacje kontrolne są oceniane bardzo wysoko.Nowa ustawa zmieniła usytuowanie instancji kontrolnych, tworząc Komisję Nadzoru Bankowego oraz Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego jako instytucje niezależne od banku centralnego. W ten sposób NBP mógł się skoncentrować na swoim głównym zadaniu, czyli dbaniu o złotego.Nieustannie w dółGłównym celem NBP w trakcie urzędowania Hanny Gronkiewicz--Waltz była walka z inflacją. W chwili, gdy obejmowała stanowisko prezesa, inflacja liczona rok do roku wynosiła 40,1%. Potem przez kilka miesięcy 1992 r. rosła, by osiągnąć najwyższy poziom we wrześniu (46,5%), a potem ? praktycznie nieprzerwanie spadała.Na koniec września 2000 r. osiągnęła 10,3%, a według prognoz ? w październiku powinna spaść poniżej 10%. Za rządów pani prezes udało się więc zmniejszyć inflację o ponad 36 pkt. proc. Czy to aby nie za mało, jak na 8 lat?? Za wzrost inflacji winę ponosi nie zawsze bank centralny ? mówi Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista WBK. ? Poza tym zbijanie inflacji jest znacznie łatwiejsze, gdy jest ona wysoka. Potem, gdy już spada, napotyka się bariery, które tę walkę utrudniają. W przypadku Polski okazało się, że ta bariera znajduje się na poziomie 10% ? z przyczyn strukturalnych, a także z powodu szoków podażowych. Wpływ decyzji ze sfery polityki pieniężnej na inflację oceniam na ok. 50%.Rzeczywiście, za kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz walka z inflacją nie była łatwa ? m.in. ze względu na sytuację polityczną i gospodarczą kraju, a także prawne umocowanie banku centralnego.W 1992 r., gdy zaczynała sprawować swoją funkcję, ustawa o NBP podporządkowywała bank centralny Sejmowi. NBP musiał prowadzić politykę pieniężną zgodnie z wytycznymi parlamentu. Mało tego, założenia polityki pieniężnej, zanim zostały zaakceptowane przez Sejm, były opiniowane przez rząd. NBP musiał także współpracować z ministrem finansów, jako że był głównym wierzycielem budżetu oraz obsługiwał rachunki finansowe państwa.Konflikty banku centralnego, który mieści się przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie, z sąsiadem przez jezdnię, czyli resortem finansów, zazwyczaj były ciche, ale zaciekłe. Czasem jednak nie dało się ich ukryć. Najgłośniejszy był konflikt z Grzegorzem Kołodką. Minister finansów pozwalał sobie na żarty z pani prezes, ta z kolei oskarżała go o nieznajomość reguł rządzących polityką pieniężną. Gdy NBP spowolnił tempo dewaluacji złotego, resort finansów wziął pożyczkę zagraniczną, nie informując o tym sąsiada z drugiej strony Świętokrzyskiej.Przyczyną konfliktu były oczywiście stopy procentowe, które NBP utrzymywał na wysokim poziomie. Zdaniem resortu finansów, groziło to spowolnieniem tempa wzrostu gospodarczego i mogło pogorszyć sytuację eksporterów. Poza tym na inflacji większej od założonej budżet zyskiwał tzw. rentę inflacyjną, jako że dochody były wyższe od planowanych, a wydatki ? zgodne z zapisami budżetu. Wysokie stopy procentowe zaś podwyższają koszty obsługi długu publicznego.Hanna Gronkiewicz-Waltz wiodła ciągłe spory z ministrami finansów na temat deficytu budżetowego. Bank centralny naciskał i dalej naciska na redukcję dziury w finansach państwa, widząc w niej jeden z głównych czynników napędzających inflację oraz pogarszających rachunek obrotów bieżących kraju.Co jakiś czas, zazwyczaj przy okazji podwyżek stóp procentowych, z resortu finansów padały opinie, że nie są one potrzebne lub będą wręcz szkodliwe. Ostatni taki spektakl można było obserwować przed sierpniową podwyżką stóp procentowych, gdy w akcję przekonywania Rady Polityki Pieniężnej do pozostawienia stóp bez zmian zaangażował się praktycznie cały rząd, z silnym poparciem wielu ekonomistów. Jednak RPP jest ciałem kolegialnym, wcześniej zaś całe naciski koncentrowały się na osobie pani prezes.Po pierwsze ? spadek inflacjiJednak w końcu to ona wygrała ? jedną z głównych, jeśli nie podstawową zasługą pani prezes było umocnienie niezależności banku centralnego. A ukoronowaniem tego procesu była nowa ustawa o NBP (uchwalona w 1997 r.), która tę niezależność sankcjonuje. Przy okazji jednak rola prezesa zmalała ze względu na wprowadzenie RPP jako organu kształtującego politykę pieniężną.Tymczasem jednak pani prezes dbała o pozycję złotego. Wprawdzie w 1993 r. w sierpniu jednorazowo zdewaluowano skokowo krajową walutę o 8% względem dolara, co potem szefowa NBP oceniła jako działanie niekonieczne, jednak był to ostatni tego typu przypadek za jej kadencji. I to pomimo różnych nacisków i propozycji przedsiębiorców oraz ministrów. NBP powoli odchodził także od mechanizmu pełzającej dewaluacji złotego, która np. w 1994 r. wynosiła 1,6% miesięcznie. We wrześniu tegoż roku jej tempo obniżono o 0,1 pkt. proc., a następnie zaś dalej powoli spadało, aż do całkowitej likwidacji w kwietniu br., gdy wynosiło 0,3%.Obniżanie tempa dewaluacji było konieczne ze względu na walkę z inflacją. Po decyzji NBP z 1994 r. o obniżeniu tempa dewaluacji przyrost podaży pieniądza spadł zgodnie z przewidywaniami banku centralnego i być może dlatego kolejne obniżki były przyjmowane znacznie spokojniej, a w 1999 r. część ekonomistów wręcz domagała się likwidacji dewaluacji, wskazując, iż uniemożliwia ona obniżanie tempa wzrostu cen.Złoty coraz bardziej wolnyJednocześnie NBP coraz bardziej upłynniał złotego. W 1990 r. kurs złotego wobec dolara był stały. Rok później wprowadzono koszyk walut (m.in. dolar, marka, frank szwajcarski), którego skład był nieustannie modyfikowany, także przed jego likwidacją w ubiegłym roku składał się on wyłącznie z dolara i euro.W jakiś czas po utworzeniu koszyka pojawiło się pasmo wahań złotego wobec parytetu, wyznaczonego właśnie przez ów koszyk, które nieustannie poszerzano. W 1995 r. wprowadzono fixing, na którym NBP ustalał kursy dolara i marki, po jakich następnie skupował je od banków, co miało służyć dalszemu urynkowieniu wartości krajowej waluty. To m.in. było powodem dosyć szybkiego przyrostu rezerw walutowych kraju, które z ok. 3 mld USD wzrosły do 24,4 mld USD na koniec września br.Działania NBP powoli wpływały na obniżenie inflacji, co z kolei umożliwiło wymianę pieniądza. W czerwcu 1994 r. uchwalono denominację. Operacja ta, rozpoczęta 1 stycznia 1995 r., zakończyła się 31 grudnia 1996 r. i przebiegła spokojnie. Wcześniej obawiano się, że ludzie, zrażeni wymianami pieniędzy w PRL, na których zazwyczaj się traciło, zaczną uciekać od krajowej waluty. Nic takiego jednak się nie zdarzyło, co zgodnie uznano za duży sukces banku centralnego.O jakości polityki pieniężnej świadczy fakt, że Polsce udało się uniknąć kryzysów walutowych, które praktycznie po kolei nękały kraje naszego regionu, poczynając od Węgier w 1994 r., przez Czechy w 1997 r. i Rosję w 1998 r. Było to możliwe m.in. dzięki konsekwentnej walce banku centralnego z inflacją, a także stałemu dążeniu NBP do upłynnienia złotego. W tym celu w 1999 r. NBP zlikwidował fixing w dotychczasowej formie, jako że okazało się, iż banki wykorzystują go do sprzedaży posiadanych przez siebie walut po korzystnych cenach. Obecnie NBP po prostu wylicza kurs złotego według danych z rynku walutowego.Bank centralny odszedł także od interwencji, których ? przynajmniej oficjalnie ? nie było już od początku 1998 r. W ten sposób NBP dawał do zrozumienia, że będzie pozwalał na swobodne kształtowanie się ceny złotego, w czym pomagało szerokie pasmo wahań, wynoszące do niedawna 15% po obu stronach parytetu.Wreszcie w kwietniu br. Rada Polityki Pieniężnej uwolniła kurs złotego, likwidując przy okazji zarówno kroczącą dewaluację, jak i pasmo wahań. Tę decyzję uznaje się za drugi sukces NBP pod kierownictwem Hanny Gronkiewicz-Waltz, uznając, iż zrobiono to we właściwym momencie. Wprawdzie ostatnio złoty tracił na wartości, jednak po części winę za te spadki ponosi słabnące euro. Poza tym ? w zgodnej opinii ekonomistów ? płynny kurs złotego jest kolejnym bezpiecznikiem, który chroni Polskę przed załamaniem walutowym.Na koniec RPPTen ostatni sukces miał jednak już wielu rodziców ? byli nim członkowie RPP. W jej skład, poza Hanną Gronkiewicz-Waltz weszli m.in. Marek Dąbrowski, pierwszy kandydat Lecha Wałęsy na szefa NBP w 1991 r., Grzegorz Wójtowicz, poprzednik pani prezes na tym stanowisku, który tymczasem został oczyszczony z zarzutów związanych z aferą Art-B, Wiesława Ziółkowska, była szefowa sejmowej Komisji Finansów Publicznych, Cezary Józefiak, ekonomista od lat związany z Centrum im. Adama Smitha, Dariusz Rosati, były minister spraw zagranicznych, Bogusław Grabowski, były prezes Petro Banku i także doradca ekonomiczny AWS, Wojciech Łączkowski, były szef Państwowej Komisji Wyborczej, Jerzy Pruski, były wiceprezes Petro Banku oraz Janusz Krzyżewski, były członek Rady Giełdy i Komisji Papierów Wartościowych.RPP, która zaczęła swoje urzędowanie w 1998 r., jeszcze bardziej zaostrzyła podejście banku centralnego do polityki pieniężnej. Zapewne nie obyło się bez sporów w łonie Rady ? część analityków podejrzewa, iż tarcia między jej członkami a prezes NBP były jedną z przyczyn odejścia Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska szefa banku centralnego. Nikt się bowiem nie spo-dziewał, że pani prezes, wybra-na w lutym 1998 r. na drugą sześcioletną kadencję, tak szybko zrezygnuje. Za tym, że przyczna odejścia Hanny Gronkiewicz-Waltz z banku centra-lnego może leżeć w jej stosunkach z RPP przemawia fakt, że dla RPP decyzja o zmianie miejsca pracy pani prezes była całkowitą niespodzianką. Członkowie Rady dowiedzieli się tego z prasy, która z kolei informacje uzyskała z Londynu, z centrali Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.

TrofeaHanna Gronkiewicz-Waltz bardzo szybko zaczęła kolekcjonować różnego rodzaju nagrody i tytuły. Zaczęło się w 1994 r., gdy fachowe pismo ?Global Finance? uznało ją za najlepszego szefa banku centralnego na świecie ? wraz z Alanem Greenspanem, prezesem Fed (prezes NBP otrzymała ją jeszcze trzykrotnie ? w 1997, 1998 i 1999 r.). Trzykrotnie nagradzało ją inne pismo ? ?The Central European? (w 1995, 1998 i 1999 r.). W 1997 r. otrzymała z rąk prymasa Polski medal ?Zasłużony dla Kościoła i Narodu?, została również odznaczona za zasługi dla bankowości spółdzielczej.Worek z zaszczytami rozwiązał się w 1998 r. Poza już wymienionymi, H. Gronkiewicz-Waltz otrzymała Nagrodę Kisiela, przyznawaną przez tygodnik ?Wprost?, została także uznana za Kobietę Roku przez ?Twój Styl?, otrzymała doktorat honoris causa Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, wreszcie została udekorowana przez... NBP, którego zarząd przyznał jej Odznakę Zasłużonego dla Bankowości RP.21 dziennikarzy ekonomicznych z Frankfurtu uznało ją za Europejskiego Bankowca Roku 1998, którą to nagrodę przyznano jej w rok później. Również w 1999 r. tygodnik ?Time? umieścił ją na liście 14 osób, które wprowadzą Europę w następne tysiąclecie.

Przygoda z politykąW 1995 r. Hanna Gronkiewicz-Waltz wystartowała w wyborach prezydenckich. Miała być alternatywą wobec swojego dawnego promotora, Lecha Wałęsy. Zakładano, że właśnie na nią odda głos prawicowy elektorat, zrażony kadencją ówczesnego prezydenta.Początkowo sondaże dawały jej 16?17% głosów, co stawiało ją w roli głównego przeciwnika prowadzącego w sondażach Aleksandra Kwaśniewskiego. W trakcie kampanii padały oskarżenia, zwłaszcza ze strony rządu, o zagrożenie apolityczności NBP ze względu na kandydowanie pani prezes. Jednak ona wykorzystywała swoją pozycję w jeden sposób ? billboardy z jej podobizną były tak skonstruowane, że przypominały banknoty.Ostatecznie jednak pani prezes zdobyła niespełna 3% głosów. Po wyborach Hanna Gronkiewicz-Waltz odgrażała się jeszcze, że rozpocznie budowę obozu politycznego, jednak nic z tego nie wyszło i wróciła do polityki pieniężnej.

Marek Siudaj