Spośród siedmiu ministrów zajmujących się w ciągu ostatnich dziesięciu lat procesem prywatyzacji byli ludzie wybitni, sprawni administratorzy, ministrowie przeciętni i całkiem słabi. Jest wreszcie minister Andrzej Chronowski, który pod wieloma względami jest w tym szeregu postacią wyjątkową.Resort prywatyzacji, który przed czterema laty został zmieniony na resort Skarbu Państwa, we wszystkich rządach należał do najbardziej stabilnych. Dwóch ministrów ? Janusz Lewandowski i Wiesław Kaczmarek ? swe funkcje pełniło w dwóch rządach i obaj są dość pewnymi kandydatami na to stanowisko w przypadku sukcesu wyborczego ich partii. Jest to zrozumiałe. Prywatyzowanie i zarządzanie Skarbem Państwa to nie jest zajęcie dla amatorów.Najwyraźniej innego zdania był premier Jerzy Buzek, który przed trzema miesiącami mianował na stanowisko ministerialne Andrzeja Chronowskiego. Zastąpił Emila Wąsacza, ministra kontrowersyjnego, ale efektywnego, który znacznie przyspieszył proces prywatyzacji po kilku latach zastoju.Wąsacz atakowany był przez kilka grup polityków AWS. Jedni zarzucali mu, że za dużo mówi o prywatyzacji, a za mało o uwłaszczeniu. Rzeczywiście, minister w żadnej wypowiedzi nie poparł programu profesora Bieli i ustawy, która została przez Sejm przyjęta, a potem zawetowana przez prezydenta. Lobby rolnicze żądało zatrzymania prywatyzacji cukrowni i utworzenia monopolu Polski Cukier. Wąsacz nie był entuzjastą tego pomysłu.Wreszcie, rozmaite grupki polityków miały do poprzedniego ministra pretensje o to, że interesy ich klientów nie są w wystarczającym stopniu uwzględniane w procesie prywatyzacji. Stawiali ministrowi liczne zarzuty, które częściowo były uzasadnione, gdyż na tym stanowisku niemal każda decyzja budzi kontrowersje. Wśród adwersarzy ministra Wąsacza był Andrzej Chronowski, ówczesny wicemarszałek Senatu, osoba bardzo wpływowa w szeregach AWS. Okazało się, że zwalczał Wąsacza po to, by zająć jego miejsce, co już samo w sobie jest sytuacją dwuznaczną.Urzęduje dopiero od trzech miesięcy, a lapsusami, jakie w tym czasie popełnił, mógłby obdzielić wszystkich swoich poprzedników. Minister stwierdził na przykład, że jednym z jego priorytetów będzie prywatyzacja małych i średnich przedsiębiorstw. Brzmi nieźle, ale Chronowski najwyraźniej niedokładnie przeczytał ustawę prywatyzacyjną, z której wynika, że tego rodzaju przedsiębiorstwa są w gestii wojewodów, którzy sami je prywatyzują. Minister ma bardzo nieznaczne możliwości, by procesem tym sterować, a już na pewno zadanie to nie może być jego priorytetem.Minister Skarbu stwierdził też, że w przyszłym roku zamierza sprywatyzować polski przemysł stalowy, dając do zrozumienia, że jego poprzednik popełnił w tym zakresie grzech zaniechania. Rzeczywiście, restrukturyzacja i prywatyzacja hutnictwa jest spóźniona, ale ten, kto zna specyfikę branży, wie, że plany jej sprywatyzowania w ciągu roku są nierealne. Trzeba najpierw podjąć decyzję o tym, jak polskie hutnictwo będzie konsolidowane, które huty przetrwają, a które będą wchłonięte przez silniejsze.Rozmowy z zagranicznymi inwestorami trwają od lat i nie przynoszą skutków nie tylko z winy opieszałości urzędników w Ministerstwie Skarbu. Zagraniczni inwestorzy po prostu nie mają chęci kupować polskich hut, których większość przynosi straty i wymaga poważnego dokapitalizowania. Minister Chronowski nie wyjaśnił, jaki jest jego pomysł na prywatyzację tej branży. Po prostu uznał, że ją sprywatyzuje.Minister wdał się też w dziwną awanturę o zarządzanie kilkoma narodowymi funduszami inwestycyjnymi. Nawet jeżeli krytycznie oceniamy program NFI i efekty działania firm zarządzających, to pomysł ponownego przejęcia kontroli nad spółkami publicznymi przez Skarb Państwa jest kuriozalny. W dodatku Skarb działał w kilku funduszach w sposób zakulisowy, sprzymierzając się z częściowo sprywatyzowaną spółką PZU-Życie, której sytuacja jest skądinąd delikatna.No właśnie ? PZU. To jest kolejna sprawa, którą Chronowski stara się rozwiązać z wdziękiem słonia w składzie porcelany. Oświadczył, że stracił zaufanie do obecnego kierownictwa spółki, a jest przecież właścicielem przeszło 50% akcji. Za tymi słowami może kryć się próba odwołania zarządu, która być może będzie podjęta podczas drugiej części Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, jeszcze w tym tygodniu. Tyle że ? zgodnie z umową prywatyzacyjną ? na zmiany w zarządzie musi wyrazić zgodę mniejszościowy, ale aktywny inwestor: Eureco-BIG. Minister może zatem albo zerwać umowę prywatyzacyjną, narażając Skarb Państwa na kolosalne straty, a siebie na kontakt z Trybunałem Stanu, albo uznać, że już odzyskał zaufanie. Ciekawe, jak minister rozwiąże ten problem, który sam stworzył swymi wypowiedziami i działaniami.

Za to, że ?trafia w sedno? Witold Gadomski został laureatem tegorocznej Nagrody Kisiela przyznawanej od 1992 r. przez tygodnik ?Wprost?. Serdecznie gratulujemy!

Witold Gadomski publicysta ?Gazety Wyborczej?