Globalne ambicje Franka Zarba
Prezes Nasdaq Frank Zarb od dwóch lat jeździpo świecie i lansuje wizję globalnego rynku akcjifunkcjonującego przez całą dobę.
Poprzez centra finansowe w Stanach Zjednoczonych, Japonii i Europie inwestorzy mieliby nieograniczony dostęp do niemal wszystkich akcji na wszystkich rodzajach rynków.Pierwsze sukcesy F. Zarb już odniósł podpisując porozumienie o partnerstwie w Azji i Kanadzie. Jednak Europa okazała się twardszym orzechem do zgryzienia dla rynku, który stał się synonimem boomu amerykańskich spółek technologicznych i późniejszej gwałtownej korekty ich kursów.Po unicestwieniu planów utworzenia Nasdaq Europe w Londynie ? przy wydatnej pomocy brytyjskiego rządu ? i po wejściu w joint venture z sepergiełdą iX, która miała powstać w wyniku fuzji London Stock Exchange (LSE) z Deutsche Börse, ale nie powstała, Frank Zarb znowu zaczął się interesować londyńska giełdą. Nasdaq coraz wyraźniej zachęca do co najmniej ścisłej współpracy ten największy rynek w Europie.Wstępne propozycje oferty dla akcjonariuszy LSE są szeroko nagłaśniane, a wyżsi urzędnicy Nasdaq publicznie oświadczają, że londyńska giełda jest jedyną, której pragną. Niektórzy akcjonariusze LSE przychylnie odnoszą się do projektów tego sojuszu i wiadomo, że Nasdaq jest ulubionym partnerem wielu brytyjskich detalicznych brokerów.Jest jednak wielu sceptyków, którzy wątpią czy Nasdaq zdoła zrealizować swoją europejską strategię. Zwracając uwagę na zmiany tych planów, wymuszone przez rozwój innych giełd, krytycy twierdzą, że ta strategia jest coraz bardziej niejasna. Europejskie spółki i inwestorzy chcieliby, oczywiście, mieć dostęp do niemal nieograniczonej płynności amerykańskiego rynku akcji, ale tego akurat Nasdaq nie może im zapewnić.Jedna z głównych przyczyn uniemożliwiających globalny rozwój Nasdaq leży w samych Stanach Zjednoczonych. Tamtejsza Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) jest wciąż bardzo daleka od zezwolenia na swobodny międzynarodowy handel akcjami. Wciąż utrzymuje surowe przepisy zabraniające amerykańskim inwestorom kupowania zagranicznych akcji, uzasadniając to brakiem ujednoliconych standardów rachunkowości oraz różnymi od amerykańskich kryteriami dopuszczeniowymi na innych giełdach.Sam Nasdaq czekają też kłopoty z lokalną konkurencją. Otóż takie systemy obrotu akcjami, jak Archipelago czy Island, które już teraz mają duży udział w handlu papierami notowanymi na Nasdaq, czynią starania, by stać się pełnoprawnymi giełdami. Wspiera je w tych staraniach SEC. Zdaniem bankowców, jeśli uzyskają taki status, to przejmą większość obrotów i spółek z Nasdaq, który teraz wyraźnie dominuje na amerykańskim rynku. A wtedy Nasdaq niewiele mógłby zaproponować europejskim giełdom.Wydaje się jednak, że nic nie jest w stanie powstrzymać Franka Zarba, który jest przekonany, że pewnego dnia handel akcjami będzie miał równie globalny charakter jak handel walutami. Oczywiście, chciałby zobaczyć taki rynek przed przejściem na emeryturę. Ale odchodzi już 1 lutego przyszłego roku.
J.B.?Financial Times?