Kolejne targi,dyskusje, spotkania,prezentacje...Gdyby wierzyćsloganom reklamowyminstytucji finansowych,to nasz kochanyrynek kapitałowyrozwija się wspaniale.Jaka szkoda,że to nieprawda.

Co kilka miesięcy spotykamy się na rozmaitych imprezach o charakterze targowym. I chyba większości nie jest obce wrażenie, że te bardzo atrakcyjne w zamyśle przedsięwzięcia mają w zbyt dużym stopniu charakter spotkań branżowych. Maklerzy, doradcy, bankowcy, analitycy, marketingowcy, media... Jest sympatycznie. Brakuje jednak zasadniczego elementu tej układanki ? tłumu klientów żądnych nowych produktów finansowych. Dodajmy ? tłumu dysponującego jakimiś przyzwoitymi oszczędnościami i w miarę stabilnymi dochodami.Tłumy zwiedzających targi bowiem są, tyle tylko, że owi goście to często ludzie bardzo młodzi (co w przypadku wizyt żeńskich klas liceów czy studentek potrafi być naprawdę atrakcyjne). Ludzie młodzi ? poza szczęśliwcami z bogatych rodzin ? raczej nie cierpią na nadmiar gotówki. I tym samym ? na razie ? nie mogą być traktowani jako poważni klienci. Wobec tego ich obecność na targach jest raczej miłym (choć ? w przypadku ?zbieraczy? ulotek i gadżetów ? uciążliwym) urozmaiceniem targowego dnia.No właśnie. Nie ma jednak tego złego. Ci młodzi ludzie, choć w znacznej części zasilą armię bezrobotnych, teoretycznie powinni za kilka lat zacząć zarabiać. A wtedy może przypomną sobie o wypadach na być może strasznie nudne dla nich targi kapitałowe. I może odnowią znajomość z instytucjami, które zachęcały wówczas do korzystania z kredytów, lokat, funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, firm ubezpieczeniowych.Jeśli świadomość finansowa i poziom ogólnie traktowanego ?ubankowienia ludności? wzrośnie tak, jak się tego spodziewają fachowcy, to dzisiejsze spotkania targowe mogą okazać się ciekawą inwestycją. Pod warunkiem, oczywiście, że owej lepszej przyszłości doczekają firmy uczestniczące w tego typu imprezach. Co przy globalizacji i sporym tempie zmian na rynku jest raczej wątpliwe.Na koniec pozostaje mieć tylko nadzieję, że obecna młodzież nie traktuje wycieczek na targi finansowe aż tak cynicznie, jak to zdarzało się w przypadku praktykowanych przez nieco starsze pokolenie ?spontanicznych? wizyt choćby w Muzeum Lenina. Np. w Krakowie była to ulubiona ?zagrywka? na wyrwanie się z lekcji, co wcale jednak nie przełożyło się na ewentualny późniejszy sentyment do rewolucyjnych koncepcji...

[email protected]