Obowiązujące od 1 kwietnia, niższe o 15- 30 proc. stawki opłat pobieranych przez GPW od brokerów, nie wpłyną na prowizje pobierane od klientów indywidualnych. Domy maklerskie tłumaczą taką decyzję nie tyle zachętą prezesa do zainwestowania zaoszczędzonych kwot w rozwój rynku, a raczej koniecznością przygotowania się do wydatków związanych z planowaną zmianą systemu transakcyjnego GPW.
Widoczna na rynku od początku hossy konkurencja cenowa znacząco wyhamowała. Nawet wejście na rynek nowych graczy, np. mBanku, nie prowadzi do rewolucji w tabelach opłat.
Przedstawiciele domów maklerskich zgodnie przyznają, że opłaty pobierane przez GPW stanowią niewielką część tych, którymi obarczani są klienci, a reszta związana jest z działalnością brokerską. - Marże biur w przypadku instrumentów pochodnych są już tak niskie, że przychody z tego segmentu stanowią niewielki procent ogólnych przychodów biura - mówi Michał Wojciechowski, doradca zarządu DM BOŚ. - Obniżenie opłat to krok w dobrą stronę, pozwoli zwiększyć elastyczność prowizji negocjowanych - dodaje Wojciechowski.
Oczekiwanie na reakcje
Wiele domów maklerskich czeka na to, jak zareaguje konkurencja. Większość zarządów nie zleciła nawet wstępnych analiz wpływu obniżki kosztów na swoje przychody. - Wszyscy czekają, jak zareaguje rynek, bo tylko on może wymusić zmiany opłat - wyjaśnia Jarosław Cisło, członek zarządu DM Amerbrokers. Obszerniej wstrzemięźliwość biur maklerskich komentuje Roland Paszkiewicz, dyrektor ds. analiz pionu klienta detalicznego w CDM Pekao. - W tej chwili brakuje analiz, jak obniżki opłat na GPW mogą wpłynąć na sytuację na rynku. Jeśli zmiana skali inwestycji byłaby duża, to można się zastanowić nad zmianami. Najszybciej zareagują krańcowe stawki prowizji negocjowanych - będziemy bardziej elastyczni w rozmowie, ale obniżenie kosztów stałych przyniesie realne oszczędności dopiero przy rozłożeniu ich na większą liczbę klientów. - dodaje. - Pamiętać należy o dużej sezonowości branży brokerskiej i konieczności przygotowania się na chudsze lata, zwłaszcza w perspektywie rychłych wydatków związanych z koniecznością dostosowania się do nowego systemu notowań - zaznacza Paszkiewicz.