Sobotnią publikację "Parkietu" o Instalu Lublin część inwestorów potraktowała jako żart z okazji 1 kwietnia. Niestety, w poniedziałek nie doczekali się sprostowania. Papiery spółki zostały przecenione o 25 procent. Stracili jednak tylko ci, którzy kupowali walory w ostatnich tygodniach. Od początku roku firma zyskała bowiem dużo ponad 100 proc.

Paradoksalne jest to, że Instal Lublin jest w coraz lepszej kondycji finansowej, a przy obecnej koniunkturze w budownictwie, jak określił jeden ze znajomych specjalistów, "jest ssanie na takie spółki". Instal prawdopodobnie pokaże też niezłe wyniki finansowe za I kwartał. Ponadto posiada działkę w Lublinie - podobno atrakcyjnie położoną. To jednak nie wystarczy. Zła interpretacja listy wierzycieli i na podstawie tego zatwierdzenie upadłości układowej może doprowadzić do likwidacji tylko i wyłącznie z przyczyn formalnych. Mogą nie pomóc tłumaczenia, że spółka ma się coraz lepiej i raty układowe może spłacać z bieżącej działalności.

Na razie Instal nie spłaca żadnych rat układowych, być może też dlatego ma się nieźle, a niegiełdowy wierzyciel z uporem i jak dotąd skutecznie walczy o swoje pieniądze. On wie, że w przypadku likwidacji i sprzedaży majątku przez syndyka zostanie spłacony jako jeden z pierwszych. Akcjonariusze spółki, czyli wszyscy inwestorzy, będą zaspokajani na końcu - pod warunkiem, że wystarczy pieniędzy ze sprzedaży majątku. Władze Instalu twierdzą, że likwidacja nie jest przesądzona i mają na to dowody. Do wczorajszego zamknięcia wydania "Parkietu" nie doczekaliśmy się argumentów Instalu.

Czekamy na "twarde dowody" dzisiaj.