Nuda, nuda, nuda. Tak najkrócej można podsumować to, co działo się na warszawskim parkiecie w ostatnich dniach. Tak sennej atmosfery nie było już dawno. Inwestorzy przyzwyczaili się wprawdzie do marazmu wśród gigantów warszawskiej giełdy, czyli spółek z WIG20, ale powoli zaczyna "wiać" nudą wśród mniejszych spółek. Szał związany z przyznaniem Polsce i Ukrainie prawa organizacji EURO 2012 powoli mija. Normuje się sytuacja w segmencie spółek budowlanych. Było to do przewidzenia. W końcu nikt jeszcze nie wygrał żadnego przetargu na budowę obiektu sportowego, autostrady czy hotelu. O rentowności takiego przedsięwzięcia już nawet nie wspomnę. Bądź co bądź inwestorzy zafundowali sobie niezłą "jazdę" na budowlance. Niektóre akcje zyskały po kilkadziesiąt procent w ciągu niespełna tygodnia. Pozostaje tylko współczuć tym, co kupili w górce, ale cóż, zawsze ktoś "gasi światło" ostatni. Nie twierdzę, że to już koniec boomu budowlanego, wręcz przeciwnie. Myślę, że spółki budowlane jeszcze zyskają na wartości, ale niektóre w ostatnim tygodniu zdyskontowały przyszłe zyski nie tylko z Euro 2012, ale i nie przyznanej nam jeszcze olimpiady. Stąpajmy po ziemi, a unikniemy niepotrzebnych kłopotów.

Wydawać by się mogło, że od dłuższego czasu czekamy na impuls do większego ruchu cen. Impuls przyszedł zza oceanu. DJIA przebił po raz pierwszy w historii poziom 13 tys. pkt. Amerykańska hossa udzieliła się naszym inwestorom w pierwszej godzinie czwartkowego handlu. Potem było już tylko gorzej, aż smutnie zakończyliśmy sesję na czerwono. O braku chęci do kupowania na tych poziomach cen pisano wielokrotnie. Wszyscy wiemy, że jest drogo. Czekamy, aż będzie niżej, tym bardziej że przed nami nielubiany przez posiadaczy akcji maj. I zrobił się kłopot. Większość czeka, a rynek spadać wcale nie chce. Pomijam zniżki na przegrzanej budowlance. Rynek wydaje się bardzo słaby, gotowy do głębszej korekty. Tylko czy to nie pozory? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Przy tak płytkim rynku wszystko może się zdarzyć. Długi weekend może więc okazać się tygodniem cudów.