Po trzech dniach nudy i senności w końcu mieliśmy sesję, która przyniosła jakieś zmiany. Od środowego zamknięcia do wczorajszego maksa mamy 100 pkt różnicy. Przebieg tych notowań potwierdza (po raz kolejny w ostatnich miesiącach), że zbyt szybkie przekreślanie szans byków nie tylko nie jest rozsądne, ale także może okazać się kosztowne. Zbyt wczesne otwieranie krótkich pozycji, gdy trwa hossa, jest obarczone sporym ryzykiem straty. Kiedyś pewnie ruch, który wcześniej uważany był za korektę, okaże się faktycznym początkiem bessy, ale jak zwykle będziemy o tym wiedzieć już po fakcie. Jak zawsze warto sobie odpowiedzieć na pytanie. Czy mamy ochotę łapać szczyt, co będzie się wiązało z popełnianiem błędów i sporą szansą na stratę, czy też będziemy sugerować się kierunkiem trendu i grać razem z nim, co częściej przysporzy zysku, ale sprawi, że samego szczytu raczej nie złapiemy. Co jest celem obecności na rynku - zyski czy satysfakcja ze złapania punktu zwrotnego rynku?

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy było kilka sytuacji, które mogły sugerować, że rynek słabnie. Zresztą nawet teraz moc kupujących jest raczej średnia. Kilka razy była podstawa do opuszczenia rynku przez graczy trzymających się trendu. Jednak od dawna nie było poważnego powodu do tego, by ogłosić bessę. Nadal nie padł żaden sygnał, który sprawiłby, że domyślną pozycją będzie pozycja krótka. Kto trzymał się tych wskazówek, które dawał przecież sam rynek, mógł zwiększyć swoje szanse na sukces. Jeśli oczywiście miarą tego sukcesu jest rosnąca wartość portfela, a takie założenie przyjmuję. Jeśli ktoś liczy, że znajdzie tu wskazówkę potrzebną do złapania szczytu, to raczej się rozczaruje.

Już bardzo dawno nastroje wśród inwestorów nie były zdecydowanie optymistyczne. W trakcie ostatnich miesięcy rekordy były poprawiane wiele razy, ale zawsze towarzyszyło temu zwątpienie w siłę byków. Ba, zwykle po takim ataku ceny się cofały, co jakby potwierdzało te wątpliwości. Jednak zamiast spodziewanej przez część graczy silnej przeceny rynek po lekkim spadku ponownie zbliżał się do poziomów rekordowych, by je po jakimś czasie poprawić. Ponownie z wątpliwościami. Te wątpliwości utrzymują wzrost cen. Gdy w końcu pojawi się moment, że większość przyzna bykom rację, zwyżka się skończy. Na razie przewagę ma wzrost.