Budżet Ukrainy może wkrótce znaleźć się w poważnych opałach. Z tytułu prywatyzacji do kasy państwa wpłynęła od początku roku równowartość 229 mln USD. Według założeń budżetowych, do końca czerwca kwota musi zwiększyć się do 620 mln USD.

Walentyna Semeniuk, szefowa FDM, urzędu odpowiedzialnego za prywatyzację, twierdzi, że za hamowanie sprzedaży majątku państwowego odpowiedzialne są sądy. Ponadto, jej zdaniem, zmniejszył się krąg potencjalnych nabywców.

Jednak eksperci twierdzą, że wina leży po stronie Semeniuk. - Szefowa FDM powinna cieszyć się z takiego obrotu sytuacji. Strach przed prywatyzacją Semeniuk ma we krwi - powiedział dziennikowi "Ekonomicziskie Izwestia" Aleksandr Paschawer, dyrektor Centrum Rozwoju Gospodarczego.

W tym roku doszło już do dwóch skandali prywatyzacyjnych na Ukrainie. W marcu sprzedano Rosjanom po zaniżonej cenie koncern Ługańsktiepłowoz. Druga kwestia to prywatyzacja Ukrtelekomu - sprzedaż 1 proc. akcji na lokalnej giełdzie jest przesuwana od dwóch tygodni.