W tym tygodniu może zostać zajęty wakat na stanowisku gubernatora Banku Japonii. Rząd chce, żeby na spotkanie ministrów finansów i szefów banków centralnych grupy G-7 Masaaki Shirakawa pojechał już jako pełnoprawny prezes, a nie osoba pełniąca obowiązki.
Po zakończeniu kadencji poprzedniego gubernatora, co stało się 19 marca, nie udało się wybrać dotąd jego następcy ze względu na pat w parlamencie. Kandydata muszą poprzeć obie izby parlamentu, a wyższą kontroluje opozycja i obie kandydatury zgłoszone przez rządzącą Liberalną Partię Demokratyczną odrzuciła. Kandydatom zarzucano brak niezależności politycznej, bo wcześniej pracowali w ministerstwie finansów.
Shirakawa został zaakceptowany na wicegubernatora i tymczasowo przejął obowiązki szefa banku. W piątek opozycja zadeklarowała, że jeśli rząd zgłosi go na stanowisko gubernatora, to tym razem nie będzie robić problemów. - Zaakceptowanie Shirakawy na gubernatora nie powinno stanowić problemu, bo poparliśmy go już na wicegubernatora. Nie jest on związany z ministerstwem finansów i ma niezbędne kwalifikacje. Myślę, że podoła zadaniu - stwierdził Yukio Hatoyama, jeden z przywódców opozycyjnej Demokratycznej Partii Japonii. Sekretarz rady ministrów przekazał, że rząd zgłosi kandydaturę Shirakawy najprawdopodobniej już w poniedziałek.
Szczyt G-7 odbędzie się w Waszyngtonie już w piątek. Ministrowie i szefowie banków będą szukać recepty na rozwiązanie kryzysu kredytowego.