Dzisiaj decyzje o stopach procentowych podejmą Europejski Bank Centralny i Bank Anglii. W eurolandzie nie zanosi się na zmiany. Ekonomiści przewidują, że koszt kredytu w strefie euro zostanie utrzymany na poziomie 4 proc. Główna stopa procentowa nie drgnęła tam od czerwca ubiegłego roku.

Większość specjalistów natomiast oczekuje obniżki stóp procentowych w Wielkiej Brytanii (główna to 5,25 proc.). Z tego powodu wczoraj do rekordowo niskiego poziomu (80 pensów) wobec euro spadł funt.

Mimo trwającego od ośmiu miesięcy globalnego kryzysu kredytowego EBC nie zmienia głównej stopy. Dla instytucji, którą kieruje Francuz Jean-Claude Trichet, ważniejsza jest walka z rosnącą inflacją. W marcu, z powodu drożejącego paliwa i żywności, wyniosła ona już 3,5 proc., podczas gdy cel Europejskiego Banku Centralnego ustalono na poziomie 2 proc. W ubiegłym tygodniu, podczas spotkania ministrów finansów państw Unii Europejskiej, Trichet powiedział, że "stabilność cen jest czymś podstawowym dla najuboższych i najbardziej zagrożonych obywateli".

Bank Anglii ma więcej problemów niż EBC. Mimo serii obniżek głównej stopy procentowej o kredyt na Wyspach jest coraz trudniej, a jego rynkowa cena pnie się. Mervyna Kinga, szefa Banku Anglii, i innych członków komitetu polityki pieniężnej, niepokoi też sytuacja na rynku nieruchomości, gdzie z jednej strony drożeją kredyty, z drugiej zaś spadają ceny domów. Konsumenci mają się coraz gorzej, o czym świadczą ich nastroje. W ubiegłym miesiącu były najgorsze od prawie czterech lat. Nigel Lawson, były kanclerz skarbu (minister finansów), twierdzi, że Wielka Brytania zmierza ku recesji. Wprawdzie, jego zdaniem, spadek wartości produktu krajowego brutto nie będzie "szczególnie głęboki", ale potrwa znacznie dłużej niż twierdzi rząd. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że w tym roku brytyjski PKB wzrośnie o 1,6 proc. Wprawdzie w lutym nieoczekiwanie wzrosła produkcja przemysłu, ale związek pracodawców (CBI), oczekuje, że Bank Anglii obniży oprocentowanie. - Lepsze wieści z przemysłu w niewielkim stopniu osłabiają wymowę złych wiadomości z rynku domów - uważa Paul Dales z Capital Economics.

Boomberg, businessweek.com