Janusz Rajch, który chciał doprowadzić do uchylenia uchwały dotyczącej emisji akcji serii D z prawem poboru, nie jest już akcjonariuszem Mewy. Inwestor poinformował o sprzedaży ponad 21,5 mln akcji biłgorajskiej spółki (nieco ponad 10 proc. kapitału). Po transakcji twierdzi, że nie ma więcej papierów firmy handlującej bielizną i odzieżą damską.

Tym samym, zdaniem Józefa Kiszki, prezesa Mewy, znika ryzyko niezarejestrowania akcji z planowanej emisji. Mogłyby być z tym problemy, gdyby sąd nakazał zwołanie NWZA, o co wnioskował Janusz Rajch. Posiedzenie w tej sprawie miało się odbyć 5 maja. Teraz szef Mewy zapowiedział, że zwróci się do sądu o odrzucenie lub oddalenie wniosku inwestora. Motywuje to tym, że Janusz Rajch dotychczas nie udokumentował posiadania akcji Mewy. Tym bardziej nie zrobi tego po sprzedaży papierów. Cała sytuacja została przedstawiona w prospekcie Mewy w pozycji czynniki ryzyka. - Teraz ryzyko niezarejestrowania znika. Dlatego szykujemy aneks do dokumentu - mówi prezes Kiszka.

Zapisy na akcje Mewy rozpoczynają się w poniedziałek i będą przyjmowane do 28 kwietnia. Przydział papierów zaplanowano na 9 maja. Posiadacz jednego prawa poboru ma uprawnienia do objęcia 12 nowych walorów, sprzedawanych po jednym groszu. Z emisji akcji spółka zamierza pozyskać 25 mln zł. Pieniądze będą przeznaczone głównie na przejęcia w branży. Jedną z kupowanych firm jest krakowski No Name. - Rozmowy z innymi podmiotami nabrały tempa, ale jeszcze nie ma efektów - twierdzi Józef Kiszka.