KLIENCI STANę SIĘ UDZIAŁOWCAMI

Z JACKIEM RACHELEM, prezesem Beskidzkiego Domu Maklerskiego, rozmawia Tomasz Czarnecki

Aktualizacja: 27.02.2017 17:25 Publikacja: 24.04.2008 11:07

Czy dla "portfelowego" biura maklerskiego wejście na giełdź nie powoduje, że odkrywacie karty przed konkurencją? Czy jest to konieczne, szczególnie że koniunktura, jaka jest, każdy widzi?

Czy jest konieczne? Jeśli spojrzymy na to w takich kategoriach, to mogę powiedzieć, że nie jest konieczne, ale jest potrzebne. Naszym celem nie jest wyłącznie pozyskanie kapitału. Status spółki publicznej to logiczny krok w rozwoju biura, podsumowujący naszą 15-letnią historię, a wejście na giełdę ma być sposobem na osiągnięcie kilku celów. Wspomniał pan, że moment nie jest najlepszy. Pewnie, że w ubiegłym roku, w okresie lepszej koniunktury można było uzyskiwać lepsze wyceny i łatwiej było sprzedawać oferty IPO. Uważam jednak, że w przypadku IPO biura maklerskiego nie jest dobre wprowadzanie jego akcji ani w szczycie hossy, ani na dnie bessy. Chcielibyśmy zaoferować nasze akcje na w miarę neutralnym, spokojnym rynku.

Dlaczego? Jakie są tego powody?

Jesteśmy firmą inwestycyjną. Źyjemy z aktywności naszych klientów, którzy mają przecież kupić nasze akcje. Dlatego potrzebny jest rozsądny kompromis pomiędzy wartością środków, jakie pozyskujemy na rozwój i realizację naszej strategii, a ceną akcji w ofercie publicznej. Jesteśmy zainteresowani, aby inwestorzy, którzy kupią nasze akcje, mieli jeszcze potencjał wzrostu i możliwość zarobienia na tych akcjach. Trochę się różnimy od innych emitentów, którzy patrzą na IPO wyłącznie z punktu widzenia rachunku ekonomicznego i chcą pozyskać środki na jak najlepszych warunkach.

Moim zdaniem, biuro maklerskie jako emitent musi patrzeć na proces IPO inaczej, gdyż osoby, które kupią akcje, staną się akcjonariuszami naszego biura, ale pozostaną również jego klientami. Zależy nam nie tylko na wycenie, ale także na długofalowym interesie naszych akcjonariuszy-klientów. Z tego punktu widzenia sprzedaż akcji w szczycie hossy nie spełniłaby tego warunku.

Drugą kwestią są nasze cele emisyjne i planowane zwiększenie zaangażowania w zakresie inwestycji. W tym kontekście jest to dobry okres, bo na rynku jest taniej. Trzecim powodem wejścia na giełdę jest to, że chcemy działać w sposób bardziej otwarty. Oczywiście, niesie to ze sobą pewne niedogodności.

Choćby wiele obowiązków informacyjnych...

Nie robimy nic, co musielibyśmy ukrywać przed inwestorami. Jest to oczywiście zawieszenie sobie poprzeczki trochę wyżej - transparentność, status spółki publicznej zmuszają do dodatkowego wysiłku, do pewnych nakładów finansowych, wymagają zmian w organizacji pracy. Ale tak naprawdę jesteśmy do takiego reżimu przyzwyczajeni. Jesteśmy od 15 lat podmiotem nadzorowanym przez Komisję. Mamy na uwadze, że od czasu do czasu przyjadą do nas przedstawiciele KNF, by skontrolować naszą działalność.

Nie ukrywam, że liczymy, iż funkcjonowanie jako spółka giełdowa pozwoli nam pokazać się szerszej publiczności rynku kapitałowego. Nasza marka jest oczywiście rozpoznawalna, ale chcemy zaprezentować swój pomysł na przyszłość, na rozwój i właśnie do tego potrzebna jest nam giełda. Również dla osób i instytucji funkcjonujących na tym rynku chcemy być atrakcyjnym, rozpoznawalnym partnerem.

Na co mogą liczyć ci, którzy kupią akcje BDM? Jak chcecie poprawić swoje wyniki? Jaka jest wizja przyszłości BDM?

Obecnie jesteśmy firmą usługowo-inwestycyjną, ale to usługi są dziś głównym źródłem naszych przychodów. Teraz chcemy mocniej zaangażować się w segmencie inwestycji, ale patrzymy na nie przez pryzmat świadczonych przez nas usług. Jak to rozumieć?

Popatrzmy na jeden z naszych celów emisyjnych, jakim są fundusze zalążkowe. Zaangażowaliśmy się w ten projekt ponad dwa lata temu. Zbudowaliśmy do tego strukturę - spółkę Satus, wdrożyliśmy całą logistykę działania i udokumentowaliśmy swoją skuteczność poprzez pozyskanie środków z Unii Europejskiej. Na nasz pierwszy fundusz zalążkowy była to kwota 10 mln zł. Teraz próbujemy uczynić z tego atrakcyjny produkt inwestycyjny, który będziemy mogli zaoferować swoim klientom. Stąd też m.in. wniosek o utworzenie Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych, który złożyliśmy w KNF kilka miesięcy temu.

Taki krok rozważaliśmy już kilka lat temu, ale wtedy uznaliśmy, że nie ma sensu konkurować z towarzystwami, oferując standardowe rodzaje funduszy. Chcieliśmy znaleźć coś wyróżniającego nas na tle rynku, co będzie miało niszowy charakter. I takim produktem właśnie są fundusze zalążkowe, które mogą być bardzo atrakcyjne z punktu widzenia inwestora. Przedmiotem inwestycji są bowiem spółki z segmentu innowacyjnych technologii, znajdujące się na wczesnym etapie rozwoju. Potencjał wzrostu wartości w przypadku powodzenia tego przedsięwzięcia jest bardzo wysoki. Ryzyko wydaje się dosyć spore, ale konstrukcja tego programu skutecznie je eliminuje. Z jednej strony czyni to dywersyfikacja, bo trudno zakładać, że wszystkie projekty skończą się niepowodzeniem, a z drugiej konstrukcja dofinansowania z UE. Unia w przypadku niepowodzenia przedsięwzięcia jest ostatnia w kolejce po pieniądze. Na dodatek na podstawie rozporządzenia gwarantowana jest również stopa zwrotu z kapitału inwestorów na poziomie 6 proc.

I to jest jeden element, który ma przynieść zyski...

Drugi to obszar pre-IPO, gdzie BDM wkłada swój kapitał, by na nim osiągnąć atrakcyjną stopę zwrotu. Ma to jednak związek z usługami, jakie świadczymy przez wydział bankowości inwestycyjnej w ramach wprowadzania spółek na giełdę. Spotykamy się w pracy z sytuacjami, kiedy spółka potrzebuje szybko zastrzyku finansowego, podczas gdy proces wejścia na giełdę trwa kilka miesięcy. Stąd część środków z emisji BDM przeznaczona będzie na ten cel, tak abyśmy mogli zaoferować naszym klientom kompleksową obsługę.

Tak więc przesuwamy akcent z usług w kierunku inwestycji, ale zawsze istnieje sprzężenie zwrotne. Traktujemy to jako uzupełnienie naszej oferty i równocześnie zwiększenie skali prowadzonego biznesu.

Jak Pan widzi BDM za 4-5 lat? Jaki udział w rynku chciałby Pan uzyskać?

Chciałbym, żebyśmy mogli sobie powiedzieć, że w tym czasie nie przespaliśmy niczego i zrealizowaliśmy zamierzenia, o których wspomniałem. Myślę, że będziemy obsługiwać większą liczbę inwestorów, a dzięki poczynionym inwestycjom będziemy w zupełnie innym miejscu pod względem skali działalności.

Dziękuję za rozmowę.

fot. M. Pstrągowska

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy