Jest mało prawdopodobne, aby rząd wczoraj zatwierdził dziś projekt rozporządzenia w sprawie rozdziału uprawnień do emisji CO2 na lata 2008-2012. Taki był plan, ale trwają spory między ministrem środowiska, który koordynuje prace nad dokumentem, a przedstawicielami resortu skarbu (nadzorujący największe spółki energetyczne będące głównymi "konsumentami" uprawnień do emisji dwutlenku węgla).
Komitet Stały Rady Ministrów już projekt przyjął. Dołączono do niego protokół rozbieżności. Wygląda jednak na to, że mimo wstępnego podpisania dokumentów, owe rozbieżności są nie do pogodzenia. - Rozporządzenie zostało tak oprotestowane, że nie ma w zasadzie co zatwierdzać - powiedział nam anonimowo wysoki przedstawiciel ministerstwa środowiska.
Projekt nie do zatwierdzenia
Resort opublikował w swoim serwisie internetowym projekt dokumentu w wersji z 18 kwietnia. Wynika z niego, że uprawnienia do emisji średnio 208,5 mln ton CO2 rocznie zostały rozdzielone tak jak wcześniej przypuszczano. Onacza to, że ponad 63 proc. wszystkich uprawnień trafia do energetyki. Pula ta jest równoważna emisji 132 mln ton CO2 rocznie. Rzecz w tym, że elektrownie i elektrociepłownie zawodowe już w 2006 roku emitowały ponad 150 mln ton dwutlenku węgla na rok. I o ten niedobór toczy się spór. Inne branże przemysłu, takie jak cementowy czy szklarski, mocno lobbują, aby przydział dla nich był jak najwyższy. Po stronie energetyki opowiada się MSP, jako patron debiutów giełdowych spółek z tego sektora. Niedobór uprawnień emisyjnych uderza elektrownie po kieszeni i obniża ich wycenę.
Czas to pieniądz