Ostatnie dane napływające z estońskiego urzędu statystycznego pokazują, że dla nadbałtyckich republik nadeszły trudne czasy. Wzrost gospodarczy w Estonii w pierwszym kwartale wyniósł zaledwie 0,4 proc. Tego nie spodziewali się najbardziej pesymistyczni eksperci. Ekonomiści ankietowani przez agencję Bloomberga przewidywali, że estońska gospodarka rozwijała się w pierwszych trzech miesiącach w tempie 3,4 proc. - Jest zbyt wcześnie na stwierdzenie, że zaczyna się twarde lądowanie. Ale wszystko wskazuje na to, że Estończyków czeka właśnie ten gorszy scenariusz - uważa Kenneth Orchard z agencji ratingowej Moody?s Investor Services. Jeszcze do niedawna rząd w Tallinie uspokajał, że hamowanie gospodarki nie będzie ostre.
Niski wzrost PKB
i wysoka inflacja
Niewiele lepiej jest na Łotwie. Tam PKB zwiększył się w I kwartale o 3,6 proc. Względnie dobrą dynamikę rozwoju gospodarczego utrzymuje jeszcze Litwa, gdzie zanotowano od stycznia do marca zwyżkę o 6,4 proc. Co więcej, spowolnienie szybko nie opuści tego regionu. Specjaliści szwedzkiego banku inwestycyjnego SEB Enskilda twierdzą, że w krajach nadbałtyckich okres gorszej koniunktury będzie trwać jeszcze trzy lata.
Sytuację w trzech poradzieckich republikach pogarsza szybko rosnąca inflacja, która już kilka miesięcy temu osiągnęła wartości dwucyfrowe. Nie wpływa to dobrze na nastroje konsumentów, którzy znacząco ograniczają wydatki, co prowadzi z kolei do spadku sprzedaży detalicznej. Pogarszające się wskaźniki gospodarcze republik nadbałtyckich szkodą wynikom i notowaniom tamtejszych spółek giełdowych, w tym notowanych na GPW w Warszawie.