"Prawdopodobnie musielibyśmy zacząć te działania wcześniej, w roku 2006, i pewnie dzisiaj mielibyśmy stopę procentową - gdyby pozostałe czynniki kształtowały się tak samo - w granicach 7,5-8,0%, a inflację - obawiam się, że niedużo niższą niż obecnie, ok. 4%" - powiedziała Wasilewska-Trenkner w wywiadzie dla radia PiN, odpowiadając na pytanie, o ile wyższe byłyby stopy proc., gdyby złoty nie był tak mocny.
"Na silnym złotym zyskujemy wszyscy, mamy bowiem tańszy zestaw artykułów z importu i dzięki temu tam, gdzie jest wsad importowy - nieco tańsze artykuły na rynku wewnętrznym, na czym zyskują wszyscy. Wszyscy zyskujemy na cenie ropy na rynku krajowym, która rośnie nie tak szybko, jak za oceanem czy w Londynie" - dodała członek Rady.
Przyznała, że silny złoty pogarsza wyniki finansowe eksporterów, ale - według niej - sytuacja w ich przypadku nie jest dramatyczna.
"Oczywiście, zyski eksporterów maleją w takiej sytuacji i trudniej im utrzymywać dobre wyniki produkcji, ale przy droższym eksporcie, czyli przy tańszym złotym, mieliby inne problemy: koszty byłyby większe" - powiedziała Wasilewska-Trenkner.
Członek RPP podkreśliła, że interwencja walutowa miałaby dla eksporterów efekty nie tylko korzystne. "Jeżeliby się powiodła i doprowadziła do spadku wartości złotego wobec dolara i euro, wsparłaby eksporterów po tej stronie, kiedy są sprzedawcami towarów i usług, natomiast podwyższyłaby ich koszty tam, gdzie korzystają z importu, a poza tym - podwyższyłaby koszty życia dla nas wszystkich" - wyjaśniła.