Zwłaszcza, że polska giełda od kilku miesięcy jest jednym ze słabiej spisujących się parkietów na świecie. Dlatego też głównym pytaniem w dniu dzisiejszym nie jest to czy indeksy WIG czy WIG20 mocno spadną na otwarciu, ale czy w kolejnych godzinach znajdą się inwestorzy, którzy będą bronić go przed dalszą przeceną?
Sytuacja techniczna na wykresach wszystkich polskich indeksów, "rysowana" w ostatnich dniach czarnymi świecami, lukami bessy i kolejnymi sygnałami sprzedaży, nie zachęca do kupna. Jednak już krótkoterminowe wyprzedanie tak. Nie można wykluczać, że to właśnie ten ostatni czynnik przeważy. Zwłaszcza, że pojawia się szansa, że publikowane po południu dane o majowej sprzedaży detalicznej w USA, nieco przekroczą prognozowany poziom 0,5%. A to byłoby popytowy impuls również dla polskiego rynku akcji.
W perspektywie najbliższych tygodniu sytuacja posiadaczy akcji jednak nie rysuje się w różowych barwach. Wtorkowe wybicie indeksu WIG dołem z czteromiesięcznego trendu bocznego 44509,36-50193,53 pkt., jest silnym sygnałem sprzedaży. Nie jedynym zresztą.
Konsekwencją opisywanego wybicia powinien być spadek do 40 000 pkt. Z tym że, jest to plan minimum. Plan maksimum, na tę chwilę znacznie mniej prawdopodobny, zakłada spadki do 36020,66 pkt., gdzie silne, długoterminowe wsparcie tworzy dołek z 14 czerwca 2006 roku.
Ostatecznie indeks WIG20 zakończył dzień na poziomie 2.672,65 pkt, po spadku o 2,22%, przy obrotach rzędu 821 mln zł. WIG spadł do 42.968,11, tracąc 1,86%. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,2 mld zł. (ISB/X-Trade)
