Nadal nie ma zgody Ministerstwa Gospodarki na sprzedaż kopalni Silesia szkockiej spółce Gibson Group (GG). Transakcja miała być sfinalizowana do końca czerwca. Jeśli resort nie wyrazi na nią zgody, zakład zostanie prawdopodobnie zlikwidowany.
- Wicepremier Pawlak wstrzymuje decyzję o sprzedaży, a Kompania Węglowa znowu czyni starania, by ją zamknąć - mówi "Parkietowi" Kazimierz Grajcarek, szef Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność".
- Wiemy, że Pawlak wystąpił ostatnio do zarządu kopalni o symulację, jakie byłyby koszty zalania Silesii i późniejszego utrzymywania zamkniętej kopalni - twierdzi Grajcarek. Dodaje, że po 1989 r. nie było przypadku zalania kopalni w Polsce.
Co na to Waldemar Pawlak, nie dowiedzieliśmy się. Jego biuro prasowe stanowczo zaprzecza, by wicepremier żądał takich symulacji. Przedstawiciele Kompanii twierdzą, że nawet gdyby list do zarządu dotarł, to nie powiedzieliby nam o tym. Ale też otwarcie mówią, że jeśli kopalnia nie zostanie sprzedana, nie zamierzają jej utrzymywać. - Złoże się kończy, a żeby uruchomić nowe, trzeba zainwestować kilkaset milionów złotych. Jeśli mielibyśmy wydać taką kwotę, to raczej w innej kopalni, gdzie osiągnięte zyski byłyby większe - mówi "Parkietowi" Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii. Ma nadzieję, że transakcja jednak dojdzie do skutku. Przypomina, że pracownicy kopalni w ubiegłym roku zdecydowanie poparli pomysł sprzedaży. Zakład zatrudnia teraz około tysiąca osób i przynosi 30 mln zł straty rocznie. Nakłady inwestycyjne, których wymaga zakład, są szacowane na co najmniej 500 mln zł.
GG był jedynym oferentem, który stanął w grudniu do przetargu na kupno tego zakładu. Zaoferował 250 mln zł, gdy tymczasem cena wywoławcza opiewała na 111,5 mln zł. Tom Gibson, właściciel GG, i zarząd Kompanii Węglowej parafowali umowę miesiąc temu. Jednak do tej pory żaden z dwóch resortów (skarbu i gospodarki), które muszą ją zatwierdzić, nie wydał oficjalnej decyzji.