Dziwna to była sesja. O ile na terminowym zaczęliśmy dzień na poziomie bliskim poprzedniemu zamknięciu (lekki spadek o 13 pkt), to na kasowym otwarcie dokonało się na zaskakująco niskim poziomie. Indeks zaczął dzień prawie 2 proc. poniżej zamknięcia z środy, przy sporym jak na początek sesji obrocie. Szybko jednak doszło do wzrostu cen, który skorygował ten dziwny początek. Krótko pomieszaliśmy w okolicy zamknięcia z dnia poprzedniego, by po chwili znowu skoczyć w górę. Wzrost cen wspomagany koszami zleceń kupna wyniósł indeks na poziom na tyle wysoki, by umożliwić mu zanotowanie zwyżki podobnej skali, do wcześniejszego spadku. Tym samym w dość krótkim czasie mieliśmy do czynienia ze wzrostem WIG20 o ponad 3 proc. Takie ruchy nie zdarzają się zbyt często. Tym bardziej gdy towarzyszy im całkiem przyzwoita aktywność. Wydawać by się mogło, że rynek tego dnia był pod władaniem popytu. Po krótkiej korekcie można było oczekiwać kontynuacji ruchu. Nic z tego. Konsolidacja, która powinna być niewielka, przedłużała się i właściwie trwała do samego końca notowań.

Co miały oznaczać te zmiany? Czy to atak popytu, który kończy bessę? Cóż, nie można tego wykluczyć, choć na takie wnioski jest w tej chwili za wcześnie. Kilka chwil zakupów nie jest w stanie zmienić wielomiesięcznego trendu. O ile dzienna świeca wygląda obiecująco, to nie można zapominać, że wzrost cen trwał nieco ponad godzinę. Sytuacja jest tym bardziej podejrzana, że dziś wygasają czerwcowe serie kontraktów i opcji, a więc takie zabawy mogą być z tym związane. Warto też mieć w pamięci fakt końca półrocza. Na plusy nie ma co liczyć, ale umiejętną akcją można zmniejszyć skalę straty.

Nie ma co zgadywać. Na razie do oporów pozostaje wiele miejsca i popyt może się zabawiać. Jest to zabawa bezkarna. Nie ma sygnałów, by podaż miała tracić przewagę. Z pewnością jedna sesja takim sygnałem być nie może. Na razie pierwsze opory mamy na poziomie szczytów z początku czerwca. Wprawdzie co szybsi gracze mogą próbować ustawić się na szczycie z poniedziałku, ale wydaje się, że jest to poziom zbyt bliski, a w konsekwencji mało wiarygodny. W końcu wzrost ponad poniedziałkowy szczyt nie byłby aż tak wielki. Bardziej zasadne wydaje się więc na razie oparcie zleceń na wyższych poziomach.