W pierwszym wypadku uzasadnione byłoby oczekiwanie na dotarcie przez WIG przynajmniej do 44,5 tys. W drugim - zwyżka mogła się już zakończyć, a sierpniowe wydarzenia należałoby traktować jako początkową fazę kolejnej fali bessy, która doprowadziłaby najpierw do zniżki WIG do tegorocznego dołka, potem jego przebicia i osiągnięcia 36 tys. pkt. Każdy z tych wariantów jest wciąż jeszcze możliwy do zrealizowania, choć ostatnie wydarzenia - szczególnie zasłonięcie luki hossy z 23 lipca - zwiększyło szanse na wystąpienie drugiego z nakreślonych scenariuszy. Przecena ostatecznie jednak zatrzymała się na 61,8-proc. zniesieniu wzrostu z drugiej połowy lipca, więc kupujący nie zostali pozbawieni wszystkich szans.
Pozytywna dywergencja
Na korzyść kontynuacji ruchu w górę przemawiają przede wszystkim czynniki natury technicznej. Na tygodniowym MACD coraz wyraźniej zaznacza się pozytywna dywergencja - na wykresie WIG w lipcu powstał nowy dołek, na wykresie wskaźnika styczniowe minimum nie zostało przełamane. To przemawia przeciwko kontynuacji zniżek w najbliższych tygodniach. W analizie technicznej występują jednak również podwójne dywergencje, które są najsilniejszymi zapowiedziami odwrócenia trendu. Tworzą się, gdy dwóm położonym coraz niżej dołkom na wykresie kursu towarzyszą dwa coraz wyżej usytuowane dołki na wykresie wskaźnika. Można więc sobie wyobrazić nieznaczne przełamanie lipcowego minimum przez WIG, co mogłoby doprowadzić do powstania takiego układu. Znaczenie obecnej dywergencji zmniejsza też trochę fakt, że nie jest ona zbyt silna, co oznacza, że dołki wskaźnika położone są na zbliżonych poziomach. Kolorytu aktualnej sytuacji dodaje to, że podobna dywergencja jak u nas widoczna jest na wykresie amerykańskiego S&P 500.
Bez względu na to, czy przypiszemy jej kluczowe znaczenie dla rozwoju wypadków w przyszłości, czy też nie, wydaje się, że w obrazowy sposób opisuje dylematy inwestorów z ostatnich miesięcy, szczególnie z II kwartału, związane z rozstrzygnięciem tego, czy najgorsze na rynkach finansowych i w gospodarkach już minęło, czy jeszcze nie. Egzemplifikacją tego problemu były zrewidowane dane o wzroście amerykańskiego PKB w II kwartale. Okazało się, że podniósł się aż o 3,3 proc. Musimy jednak pamiętać, że taki roczny wzrost wystąpiłby, gdyby wynik II kwartału udało się powtórzyć w całym roku. Natomiast przy tradycyjnym porównaniu II kwartału tego roku do tego samego okresu 2007 r. mieliśmy spadek dynamiki wzrostu do 2,2 proc. Była znacznie słabsza niż średnio w ostatnich 4 kwartałach, jak również 3 i 5 latach. To oznacza, że sytuacja jednak dalej się pogarsza.
Iluzja szybszego wzrostu PKB