Litewskie koleje państwowe Lietuvos Gelezinkeliai zagroziły, należącej do Orlenu, rafinerii Możejki zerwaniem kontraktu na transport produktów naftowych. - Rzeczywiście, otrzymaliśmy taką informację, jednak wszystkie nasze produkty, zarówno do portu w Kłajpedzie, jak i w innych kierunkach, są nadal transportowane bez jakichkolwiek zakłóceń - powiedział "Parkietowi" rzecznik Możejek Jacek Komar. Zapewnił jednocześnie, że trwają intensywne negocjacje z przedstawicielami kolei i ministerstwa komunikacji. - Zakończą się najpóźniej w środę - dodał Komar.

Skąd problem? Litewski przewoźnik, jak wyjaśnił nam rzecznik Możejek, pobierał od rafinerii wyższe stawki, niż od któregokolwiek innego kontrahenta. W tej sytuacji Możejki wystąpiły o obniżkę opłat. Otrzymały odmowę. Prawnicy spółki uznali jednak, że w zaistniałych okolicznościach - zgodnie z warunkami umowy - rafineria może jednostronnie sama zmniejszyć opłaty. Od czerwca zaczęła więc płacić litewskim kolejom mniej niż dotychczas. Przewoźnik nie uznał jednak tego posunięcia za uzasadnione i naliczał Możejkom opłaty według poprzednich stawek. Według niego, dług rafinerii sięga teraz 40 mln litów (około 38,5 mln zł).

Według rzecznika rafinerii Lietuvos Gelezinkeliai nie zdecydują się na zerwanie kontraktu, bo może to oznaczać za duże straty (Możejki są największym klientem przewoźnika). Spółka ma za to alternatywę: może skorzystać z usług kolei łotewskich. Rafineria leży zaledwie kilka kilometrów od granicy i przewoźnik z Łotwy byłby bardzo zainteresowany umową.