Środowa sesja za oceanem
zakończyła się na minimach dnia. Te minima były także minimami spadków trwających od 11 miesięcy. Jako że rynki amerykańskie wyznaczają nam kierunek na początku sesji, nie mogliśmy zacząć notowań inaczej, jak od spadku cen. Spadek ten był na tyle duży, że sprowadził ceny kontraktów na nowe minima bessy. Także indeks zaczął dzień na minusie. Poziom, na jakim
WIG20 rozpoczął notowania, stanowił także minimum bessy na rynku kasowym. Taka sytuacja ustawiła całą sesję już na starcie. Wiadomo było, że właściwie nic nie jest w stanie zmienić nastawienia graczy. Poziom zamknięcia miał tu mniejsze znaczenie. Liczył się fakt pogłębienia trendu. Właśnie ten fakt był później negowany przez popyt. Akcja zakupów zaczęła się krótko po rozpoczęciu notowań na rynku akcji. Zwyżka szła nawet sprawnie. O 11.00 indeks ze spadku o ponad 2 proc. wyszedł na
1 proc. na plusie. Kontrakty oddaliły się od porannego dołka o ponad
80 pkt. Oczywiście, w takim tempie nie można było rosnąć przez całą sesję. Przed 11.00 rozpoczęło się kreślenie konsolidacji. Na początku była ona brana jako płaska korekta wzrostu. Całkiem normalna sprawa. Z czasem, gdy popyt ociągał się z wybiciem w górę, doszły myśli, że może to jednak koniec ruchu w górę. Dopiero w ostatniej godzinie pojawiły się nowe maksim