Tego, co przez ostatnich kilka dni działo się na rynkach finansowych, nie można określić mianem nowego rozdziału. To jest zupełnie nowa powieść. Wyciągnięcie z opresji banku Merrill Lynch oraz jednej z największych firm ubezpieczeniowych (AIG) musiało być wstrząsem dla wielu. Podobnym wstrząsem była upadłość banku Lehman Brothers, któremu, w przeciwieństwie do Bear Stearns kilka miesięcy temu, nikt nie przyszedł w sukurs. Duża część inwestorów była również rozczarowana brakiem obniżki stóp procentowych przez Fed, mimo dramatycznych spadków na światowych giełdach.
Wydawało się, że wielkie interwencje na rynkach pieniężnych pomogą załagodzić sytuację, ale utrata zaufania była zbyt duża. I wtedy rząd amerykański uciekł się do środków, które prawdopodobnie na zawsze zmienią oblicze rynków.
Amerykański odpowiednik Komisji Nadzoru Finansowego wprowadził zakaz tzw. nagiej krótkiej sprzedaży akcji. Innymi słowy, spekulacja, że ceny akcji będą spadać, została znacznie utrudniona. Przed ogłoszeniem tych regulacji część komentatorów żartowała, że choć Stany Zjednoczone coraz bardziej przechylaja się w lewo, nacjonalizując prywatne instytucje finansowe, to przynajmniej giełda, czyli ostoja kapitalizmu, działa bez zastrzeżeń (powoływano się na przykład zawieszenia notowań w Moskwie). Okazało się, że żarty te szybko straciły ważność.
Jakby tego było mało, amerykański departament skarbu ogłosił, że zamierza wyemitować obligacje, żeby poprawić bilans amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Zwracam uwagę w tym miejscu, że choć Fed wpompował w rynek olbrzymie kwoty w ramach operacji otwartego rynku, przyjmując w zastaw papiery wartościowe bardzo wątpliwej jakości, to jednak bank centralny zawsze ma możliwość zwiększenia bazy monetarnej, dodrukowując pieniądze. Jeśli zatem bilans Rezerwy Federalnej trzeba poprawiać z zewnątrz, to znaczy, że sytuacja kompletnie wymknęła się spod kontroli. Oto bowiem pożyczkodawca ostatniej instancji sam musi pożyczać pieniądze.
Jak zatem w takich okolicznościach banki mają pożyczać sobie nawzajem pieniądze? I nie warto w tym miejscu szukać odpowiedzi na pytanie, które banki są najbezpieczniejsze na rynku derywatów kredytowych. Bo nawet niedawna gwiazda bankowości, czyli Goldman Sachs, jest bliska bankructwa.