Wschód wciąż kusi inwestorów

Zawirowania polityczne i zwiększona awersja zagranicznych inwestorów do Rosji nie powinny poważnie wpłynąć na dynamikę jej rynku nieruchomości Michał Kowalczyk

Aktualizacja: 12.02.2017 06:09 Publikacja: 26.09.2008 17:55

Zapewne dopiero za kilka lub kilkanaście miesięcy dowiemy się tak naprawdę, ile pieniędzy odpłynęło z Rosji po kilkudniowej wojnie z Gruzją. Jednak już od paru tygodni pojawiają się szacunkowe opracowania, pokazujące, jakiego rzędu kwoty opuściły tamtejszą gospodarkę i system finansowy. Nie ma na razie danych pozwalających wyrokować o konsekwencjach obecnego kryzysu w stosunkach Moskwa-Zachód dla rynku nieruchomości, ale wielu ekspertów twierdzi, że będą one nieznaczne.

Rosyjski rynek nieruchomości w 2007 r. należał do najbardziej dynamicznych na świecie. 40-proc. wzrost cen domów i mieszkań przyciągał tam deweloperów z coraz bardziej odległych krajów; swojego miejsca na poważnie zaczęły tam szukać również firmy polskie. W tym roku wzrost cen nieco zwolnił, wciąż jednak nie na tyle, by uradować potencjalnych nabywców lokali mieszkalnych. Według firmy doradczej Knight Frank, w II kwartale były one średnio o 26 proc. droższe niż rok wcześniej. W kolejnych miesiącach dynamika ta zdaje się utrzymywać.

Jak dotąd bez paniki

Po wojnie w Gruzji rosyjski system finansowy opuściły miliardy dolarów - według analityków BNP Paribas, 34 mld USD. Jeszcze wcześniej agresywne poczynania Kremla wobec naftowego joint venture TNK-BP czy wobec koncernów stalowych stanowiły negatywne sygnały pod adresem zagranicznych firm szykujących się do dokonania w Rosji inwestycji bezpośrednich. Jednak z oczywistych względów rynek nieruchomości nie uległ tej pierwszej fali ucieczek. Zaangażowanie inwestorów ma tu charakter długoterminowy, a szybkie wycofanie kapitału oznaczałoby konieczność sprzedaży posiadanych aktywów z dyskontem wobec cen rynkowych. Władimir Pinajew, dyrektor zarządzający ds. obsługi firm i lokatorów w firmie doradczej Jones LaSalle, przypomina na łamach "Moscow News Weekly", że "żadnej nieruchomości nie można sprzedać w pięć minut, więc inwestorzy rynku nieruchomości postrzegają kwestie polityczne w sposób bardziej oderwany". Jak podaje agencja Ria Nowosti, Jones LaSalle i jej konkurencja nie narzekają na brak klientów. - Obecnie prowadzimy rozmowy z kilkoma zachodnimi firmami inwestycyjnymi i, szczerze mówiąc, jak dotąd nie widzimy żadnego ryzyka, że któraś z nich opuści rosyjski rynek nieruchomości z powodu obecnej sytuacji politycznej. Rynek rosyjski jest teraz bardziej atrakcyjny niż jakikolwiek inny - rynek nieruchomości w Londynie przechodzi kryzys, tak jak w Hiszpanii, więc zagraniczne firmy inwestują pieniądze w sektor nieruchomości w Rosji - tłumaczy Maksim Gasijew, dyrektor regionalny ds. nieruchomości i usług inwestycyjnych w Colliers International.

Wielkiego napływu też nie będzie

O ile funduszom inwestującym w domy i mieszkania w Moskwie, Sankt Petersburgu i innych miastach ciężko było szybko "wyemigrować" za granicę, o tyle pozostaje pytanie, jak zachowają się w dłuższym terminie i czy nadal dołączać do nich będą kolejne. W tym przypadku większość obserwatorów też nie przewiduje exodusu. Rynek nieruchomości postrzegany jest jako ta "działka", na której władzom ciężko byłoby położyć rękę. Poza tym niektórzy obserwatorzy przypominają, że kremlowskie zapędy w kierunku interwencji w gospodarkę były zapewne przez firmy wliczone w koszty funkcjonowania w oferującym niezwykłe możliwości kraju.

- Jeśli sytuacja inwestycyjna w Rosji poważne się pogorszy ze względu na rozwijający się kryzys między Moskwą i Zachodem, krajowe rynki inwestycyjne ucierpią, łącznie z rynkiem nieruchomości. Jednakże nie powinniśmy oczekiwać spadku podobnego do tego na rynku papierów wartościowych. Sektor nieruchomości jest bardziej namacalny i sprzedanie na nim dużej liczby obiektów jest niemożliwe, a inwestorzy, którzy wchodzą na ten rynek, są świadomi ryzyka i przygotowani na długoterminowe inwestycje - mówi "Ria Nowosti" Michaił Zak, kierujący analizami w firmie inwestycyjnej Veles Capital.Kiedy w styczniu tego roku doszło do poważnego tąpnięcia na światowych giełdach, w tym rosyjskiej, znaczący strumień kapitału inwestycyjnego popłynął na rynek nieruchomości. Znalazło to wyraz w znaczących podwyżkach cen. Dziś jednak analitycy nie przewidują podobnego scenariusza. Po pierwsze, jak podkreśla serwis RosBusinessConsulting, w Rosji jest już za mało zagranicznego kapitału spekulacyjnego. Po drugie, inwestorzy, którzy decydują się opuścić rynek finansowy, robią to z powodu zwiększonej awersji do ryzyka, a to dotyczy Rosji w ogóle, jeśli nie generalnie rynków wschodzących.

Zdrowe fundamenty

Choć raz na jakiś czas masowy napływ zagranicznego kapitału może w krótkim okresie windować ceny mieszkań, nie należy zapominać, że to nie na nim opiera się dynamika rosyjskiego rynku nieruchomości. Ponad 140 mln obywateli ma wciąż ogromne potrzeby mieszkaniowe. W sposób decydujący nie może ograniczyć ich ani władza, ani nawet dwucyfrowa inflacja. - Rynek jest tak ogromny, a potrzeby są tak wielkie, że nawet to zamieszanie nie będzie miało wpływu - twierdzi w rozmowie z Reuterem Wojciech Ciurzyński, prezes giełdowego Polnordu, dla którego Rosja jest najważniejszym kierunkiem ekspansji. Pamiętać też trzeba, że regionalne rynki mieszkaniowe gdzieś za Uralem w stosunkowo niewielkim stopniu odczuwają tendencje obserwowane w Moskwie, a konsekwencji zachodniego kryzysu kredytowego doszukać się tam byłoby naprawdę trudno. W niektórych miastach i obwodach koniunktura zaczęła się całkiem niedawno. Wszystko to sprawia, że nawet jeśli część inwestorów opuści rosyjski rynek, pozostali mogą liczyć na godziwe stopy zwrotu.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku