Do niedawna mogło się wydawać, że spadek kursów spółek zajmujących się sprzedażą detaliczną dóbr konsumpcyjnych trwałego użytku (ang. consumer durables) jest niezbyt uzasadniony. Można było argumentować, że notowania tej grupy firm obsuwają się jedynie pod wpływem ogólnego pogorszenia nastrojów na giełdzie, tymczasem źródło tego pogorszenia (kryzys finansowy w USA) jest czymś zupełnie abstrakcyjnym dla mocnej fundamentalnie branży korzystającej na silnym popycie krajowym.
Dane już nie tak dobre
Ostatnie dane gospodarcze zaczęły jednak podkopywać taką tezę. Sierpniowe roczne tempo wzrostu sprzedaży detalicznej (7,7 proc.) po raz pierwszy od prawie trzech lat nie było dwucyfrowe. Oznacza to, że nadchodzące z Europy Zachodniej spowolnienie widoczne dotąd w przemyśle zaczyna przenosić się na wydatki konsumpcyjne.
Można by przypuszczać, że skoro niekorzystne dla branży zjawiska w gospodarce dają się zaobserwować dopiero teraz, to znajdą one odzwierciedlenie w wynikach finansowych najwcześniej za III kwartał. Tu pojawia się, niestety, rozczarowanie. Już II kwartał przyniósł bowiem zauważalne zgrzyty w sprawnie funkcjonującej dotąd machinie produkującej gotówkę.
Drugi kwartał nie podtrzymał