Rentowność dziesięcioletnich włoskich obligacji rosła w piątek już dziesiąty dzień z rzędu, sięgając po południu 5,3 proc. – najwyższego poziomu od 8 sierpnia, czyli dnia, w którym Europejski Bank Centralny zaczął skupować włoski dług. Koszt CDS dla Włoch, czyli instrumentów zabezpieczających przed bankructwem dłużnika, podskoczył do rekordowego poziomu 395 pkt bazowych, wyższego niż w wypadku Hiszpanii (385?pkt bazowych).
Włochy muszą mierzyć się ze wzrostem kosztów rynkowego finansowania w bardzo złym momencie. We wrześniu, by pokryć swoje potrzeby pożyczkowe, muszą zebrać z rynku aż 46 mld euro, najwięcej spośród krajów UE.
Skąd bierze się niepokój inwestorów? Powodów do obaw nie daje włoski deficyt budżetowy (w zeszłym roku wynosił zaledwie 4,6 proc. PKB), ale dług publiczny sięgający 120?proc. PKB. Inwestorzy boją się, że słaby wzrost gospodarczy oraz niestabilność polityczna Włoch nie pozwolą go obniżyć w długim terminie. Działania włoskiego rządu zdają się potwierdzać te obawy. Na początku sierpnia premier Silvio Berlusconi zapowiedział pakiet oszczędności fiskalnych wartych 45,5?mld euro. Teraz jednak, pod naciskiem partii koalicyjnych, jego rząd bardzo zmienił założenia tego planu. Zrezygnował m.in. z podwyżek podatków dla najbogatszych i zwiększenia obciążeń dla samorządów. W planie pojawiła się dziura sięgająca według wyliczeń analityków Societe Generale 7 mld euro. Minister finansów Giulio Tremonti twierdzi, że da się to zrekompensować polepszeniem ściągalności podatków, ale nikt mu nie wierzy.
Rozpad planu cięć fiskalnych wzbudza niepokój na rynkach, bo plan ten jest warunkiem kupowania włoskich obligacji przez Europejski Bank Centralny. To właśnie te zakupy zbiły na początku sierpnia rentowność włoskich dziesięciolatek o 1 pkt proc. Prezes EBC Jean-Claude Trichet ostrzegł więc w piątek Włochy, że muszą potwierdzić swoją determinację w naprawianiu finansów publicznych.
– EBC wkroczył w sierpniu do akcji, żądając reform od rządów. Jeśli pojawią się oznaki tego, że rządy nie dają sobie rady, EBC może się wahać przed dalszą interwencją na rynku obligacji – wskazuje Julian Callow, ekonomista z Barclays Capital.