Najpierw stabilizacja gospodarki

Przystąpienie Polski do mechanizmu ERM II będzie możliwe po unormowaniu sytuacji na rynkach finansowych i osiągnięciu porozumienia politycznego w sprawie zmiany konstytucji – deklarują politycy. Nie zwalnia nas to jednak z dążenia do wypełnienia kryteriów z Maastricht

Aktualizacja: 24.02.2017 02:58 Publikacja: 01.12.2011 08:33

Wszystkie działania, jakie zapowiedział premier Donald Tusk w swoim exposé, mają na celu kontynuację planu cięcia deficytu do wymaganego przez Brukselę poziomu 3 proc. PKB. Od tego, czy rząd podejmie reformy, zależą m.in. decyzje agencji ratingowych w sprawie ocen wiarygodności kredytowej.

Tuż po ogłoszeniu planu działań przez premiera agencje stwierdziły, że będą śledzić efekty zmian. Moody's wprost zaznaczył, że ambitny plan reform ma pozytywne znaczenie dla oceny kredytowej Polski, ale nie oznacza to jeszcze decyzji o podniesieniu ratingu.

„Premier przełamał swoje wcześniejsze ostrożne podejście do reform i obiecał zmierzenie się z politycznie wrażliwymi sprawami – napisano w raporcie. – To zapowiada działania wspierające wiarygodność kredytową kraju".

Jeśli rząd będzie konsekwentnie realizował program przedstawiony przez premiera, możemy oczekiwać lepszych ocen. Naszą wiarygodność dodatkowo potwierdzi spadający deficyt budżetowy; jeszcze?w 2010 roku wynosił on 7,9?proc. PKB. Ważne będzie także konsekwentne obniżanie zadłużenia w relacji do PKB. Na razie jego poziom zbliża się?niebezpiecznie do progu 55 proc. PKB według metodologii krajowej i konstytucyjnego progu 60 proc. PKB według metodologii unijnej.

Stabilizacja finansów publicznych jest priorytetem. Wejście do ERM II i potem do strefy euro byłoby uwieńczeniem drogi, jaką musimy przejść, aby kraj zyskał na wiarygodności wśród inwestorów i unijnych polityków.

Pamiętajmy bowiem, że decyzję o przyjęciu naszej waluty do ERM II podejmują: Europejski Bank Centralny, ministrowie finansów krajów strefy euro, prezesi banków centralnych oraz ministrowie finansów państw uczestniczących w mechanizmie ERM II. Wszyscy oni powinni być przekonani o słuszności swojej decyzji. A będzie ona słuszna tylko wtedy, gdy na trwałe obniżymy deficyt, będziemy skutecznie kontrolowali wydatki, a zadłużenie systematycznie będzie spadać.

Uczestnictwo w ERM II pomoże nam w wypełnieniu kolejnego kryterium z Maastricht, dotyczącego stabilności kursu walutowego. Gdy złoty znajdzie się w mechanizmie ERM II, jego kurs centralny wobec euro będzie mógł się wahać w ramach określonego pasma, standardowo wynoszącego plus/minus 15 proc. (na wniosek państwa członkowskiego pasmo to może zostać zawężone).

– Polska od momentu przystąpienia do Unii Europejskiej w 2004 roku zobowiązana jest do przyjęcia w przyszłości wspólnej waluty – przypomina Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego. – Od sprawujących władzę oczekuje się zatem, że będą nakreślać plany dotyczące przystąpienia Polski do strefy euro, w tym do mechanizmu ERM II, w którym przez dwa lata musimy utrzymywać naszą walutę przed zamianą złotego na euro.

Tuż przed wygłoszeniem przez premiera exposé spekulowano na temat ewentualnego wyznaczenia przez niego przybliżonej daty wejścia Polski do ERM II. Tak się jednak nie stało. W ocenie ekonomistów – słusznie.

– Wszelkie deklaracje dotyczące konkretnych terminów to w obecnych czasach krok ryzykowny – tłumaczy Jakub Borowski, ekonomista Kredyt Banku. – Przede wszystkim dlatego, że żaden rząd w tak niepewnych czasach nie byłby w stanie zagwarantować, że data zostanie utrzymana.

Polska oczywiście mogłaby przystąpić do ERM II jeszcze w czasie tej kadencji Sejmu. Jednak ważne jest przede wszystkim to, aby sytuacja gospodarcza na świecie zaczęła się stabilizować. W przeciwnym razie przystąpienie do ERM II  oznaczałoby przebywanie w nim dłużej niż dwa lata albo wychodzenie i ponowne wchodzenie do mechanizmu.

W obecnej sytuacji, jak zaznacza Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao, rząd powinien skupić się na reformach obniżających strukturalny deficyt budżetowy. Chodzi o zminimalizowanie ryzyka, że dług publiczny w relacji do PKB przekroczy 55 proc.

– Tylko dzięki temu będziemy postrzegani przez inwestorów zagranicznych jako kraj, który poważnie podchodzi do reform i w którym zainwestowane fundusze są bezpieczniejsze niż w innych miejscach globu – uważa Mrowiec. – Deklaracje związane z wchodzeniem do strefy euro nie wydają się najszczęśliwszym pomysłem.

Dlaczego? Ekonomista podaje kilka powodów. Przede wszystkim należy pamiętać, że jeden z głównych argumentów za przyjęciem euro – obniżenie kosztów pozyskania kapitału długoterminowego – został negatywnie zweryfikowany przez rynki. Teraz każdy kraj jest oceniany osobno. Nie ma już „importu wiarygodności" (i tym samym niższych kosztów zadłużania się) ze strefy euro.

Poza tym kryzys pokazał zalety posiadania własnej waluty, która może działać jako bufor w trakcie dostosowań ekonomicznych. Pamiętajmy, że w znacznej mierze dzięki temu, że mamy złotego, a nie euro, byliśmy zieloną wyspą w 2009 roku. W tym kontekście – jak zaznacza Marcin Mrowiec – powinniśmy się dwa razy zastanowić, zanim zrezygnujemy z narzędzia, które przecież w niedalekiej przeszłości bardzo nam pomogło.

Najpierw więc powinniśmy zająć się stabilizacją finansów publicznych i wypełnieniem kryteriów z Maastricht, bo od tego zależeć będzie, czy inwestorzy będą chcieli kupować nasze papiery dłużne. Dopiero potem, gdy sytuacja w strefie euro się ustabilizuje, będziemy mogli wyznaczyć najlepszy dla nas moment na pożegnanie się ze złotym.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy