Patrzmy na obligacje

Piotr Neidek, analityk techniczny Domu Inwestycyjnego BRE Banku

Aktualizacja: 23.02.2017 22:27 Publikacja: 31.12.2011 16:16

Piotr Neidek, analityk techniczny Domu Inwestycyjnego BRE Banku

Piotr Neidek, analityk techniczny Domu Inwestycyjnego BRE Banku

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

W tym roku zarządzający częściej niż w poprzednich latach wskazywali, że korzystają z analizy technicznej, coraz większa grupa deklarowała jednocześnie, że nieprzydatne dla ich pracy są strategie rynkowe. Czy narzędzia, jakie stosujecie, lepiej sprawdzają się w czasie dużych wahań na rynkach?

Wydaje się, że tendencje, o których Pan mówi, nie są przypadkowe. W obecnej sytuacji rynkami rządzą emocje inwestorów, a nie czynniki fundamentalne. Także narzędzia analizy technicznej, czyli tzw. kreska stanowiąca wypadkową psychologii i stanu rynku, mogą być jak najbardziej przydatne. Z doświadczenia wiemy przecież, że historia niewiele nas uczy, stąd też doszukiwanie się podobnych wzorów zachowań co w przeszłości dać może cenne podpowiedzi.

Zarządzający czekają przede wszystkim na odpowiedź, czy obecne wyceny są już na tyle tanie, że można kupować, nie ryzykując dalszego spadku cen.

Wielu inwestorom wydawać się może, że wystarczy kilka godzin szkoleń i mamy już specjalistę od analizy technicznej. Niestety, nie jest to takie proste. Każdy student może wskazać i próbować interpretować konkretne formacje. Ale w obecnej fazie rynku mamy szereg mylnych sygnałów o kończących się przecenach – podobnie jak w I półroczu 2008, kiedy to rynek odpoczywał przed kolejnym uderzeniem bessy.

Zdaje sobie sprawę, że zarządzającym zależy na jak najtańszym zakupie pakietów akcji. Ale analityk techniczny nie stawia sobie za cel szukanie dołków. Nie chodzi bowiem o maksymalizacji stopy zwrotu przy wysokim ryzyku, ale uzyskanie jakiegoś przyzwoitego wyniku nie obarczonego dużą niepewnością. Duże znaczenie mają tutaj średnie expotencjalne, których odpowiedni dobór pozwala dosyć precyzyjnie określić strefę wyhamowania korekty przed kontynuacją dotychczasowego trendu.

Paradoksalnie obecnie punktem zaczepienia dla analizy cen akcji powinien być rynek obligacji – szczególnie długoterminowych papierów dłużnych, których emitentami są Niemcy oraz USA. Ceny tych instrumentów oscylują tuż pod historycznymi poziomami przebywając od kilku miesięcy w konsolidacji, której opuszczenie pokaże kierunek dla odwrotnie skorelowanych rynków akcyjnych.

Do jakich jeszcze poziomów Pana zdaniem może spaść WIG20?

Trudno mówić o jakiś punktach oporu. Potencjał do dalszych spadków jest znaczny. Nie mieliśmy rajdu świętego Mikołaja, nie spodziewam się także efektu stycznia. Do marca indeks WIG20 nie będzie w stanie odrobić ostatnich strat. Zauważmy zresztą, że indeks cenowy akcji spółek z warszawskiego parkietu, w którym udział wszystkich emitentów jest równy i nie zależy od wag nadawanych przez GPW, jest na poziomie z początków 2009 r. kierując się ku minimum z tamtego roku przez co WIG20 powinien przerwać pułap 2000 schodząc kolejne 100-200 punktów niżej.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy