Według osób zbliżonych do sprawy, aby manipulować stopą LIBOR nie jest konieczna zmowa między bankami. Wystarczy jeden bank, aby fałszować jej wartość.
Stopa LIBOR to średnie oprocentowanie pożyczek na londyńskim rynku międzybankowym. Są podstawą do oprocentowania produktów finansowych o łącznej wartości 360 bln dol. (1249 bln zł), m.in. kredytów hipotecznych. Jej europejskim odpowiednikiem jest EURIBOR, nadzorowany przez Europejską Federację Bankową.
– Manipulować stopą LIBOR jest znacznie łatwiej, niż może się wydawać. Nie trzeba do tego żadnej konspiracji – uważa Andrew Verstein, wykładowca Szkoły Prawniczej Yale. Stawka LIBOR obliczana jest codziennie na podstawie nadsyłanych przez banki danych na temat tego, ile kosztują je pożyczki. Zajmuje się tym na zlecenie Brytyjskiego Stowarzyszenia Bankowców agencja Reutera, pod nadzorem Komitetu ds. Rynków Walutowych i Pieniężnych, na którego czele stoi przedstawiciel jednego z banków dostarczających dane.
Zdolność pojedynczego banku do manipulowania LIBOR-em podkreślają emaile ujawnione, kiedy Barclays zawarł ugodę z brytyjskimi i amerykańskimi instytucjami nadzorującymi rynki finansowe. Spośród 173 emaili, w których zwracano się do traderów Barclaysa o sfałszowanie danych przekazywanych do ustalania stopy LIBOR, tylko 11 pochodziło spoza tego banku.
Jeden z traderów w wywiadzie dla agencji Bloomberg przyznał, że od wielu ze swoimi kolegami z pracy próbował wpływać na wysokość stopy LIBOR, ponieważ było to stosunkowo łatwe, a nawet niewielka zmiana poprawiała bankowy bilans zysków lub strat. – Mówimy o ogromnych sumach, dlatego nawet niewielka zmiana podstawy oprocentowania ma znaczenie i może wpływać na rachunek zysków i strat indywidualnego tradera – uważa Roger Francis, analityk z banku inwestycyjnego Mizuho International.