Nie taki forex straszny...

W powszechnej opinii forex uchodzi za bardzo ryzykowny rynek. Duża zamienność kursów walut w połączeniu z wysoką dźwignią finansową tworzą niebezpieczną mieszankę, która w kilka sekund może wyzerować rachunek przeciętnego inwestora.

Aktualizacja: 12.02.2017 17:40 Publikacja: 22.09.2012 06:00

Piotr Zając

Piotr Zając

Foto: Archiwum

Wielu specjalistów porównuje ten rynek do kasyna, a inwestowanie w notowane na nim instrumenty do hazardu.

Wodą na młyn ekspertów są statystyki dotyczące wyników indywidualnych graczy. Zgodnie z raportem Komisji Nadzoru Finansowego aż 82 proc. aktywnych polskich inwestorów na rynku forex zakończyło ubiegły rok ze stratą. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że ryzyko, na jakie narażają się fani rynku walutowego, zależy przede wszystkim od nich samych. Forex udostępnia lewar i zmienność, ale o tym, jak się z nich skorzysta, inwestorzy decydują samodzielnie. Warto zatem zapoznać się ze specyfiką tego rynku i przed przystąpieniem do prawdziwej gry przygotować konkretny plan działania.

Magia lewara

Dźwignia finansowa to niewątpliwie piękny wynalazek. Dzięki niej inwestor może obracać dużym kontraktem bez pokrywania całej jego wartości. Wystarczy wpłacić na rachunek brokera tzw. depozyt zabezpieczający, który gwarantuje wypłacalność w razie niekorzystnej zmiany kursu. Jego wartość, która ustalana jest przez brokera, determinuje wielkość dźwigni. Najczęściej spotyka się depozyty od 1 do 10 proc. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z dźwignią od 1 do 100, a w drugim od 1 do 10. Brokerzy mają jednak dużą swobodę w ustalaniu depozytu, więc zdarzają się też prawdziwe „dźwigi", na przykład od 1 do 400. Co to oznacza w praktyce?

Najlepiej zobrazować to przykładem. Przyjmijmy, że otwieramy długą pozycję w kontrakcie na EUR/USD po kursie 1,2 USD. Wielkość kontraktu to 100 000 jednostek, a dźwignia 1–400. Na konto brokera musimy wpłacić depozyt w wysokości 300 USD (1/400 * 120 000 USD). Jeśli trafnie oceniliśmy sytuację i kurs pójdzie w górę o zaledwie 30 pipsów, do 1,2030 USD, podwoimy wartość depozytu. Niewielki wzrost, który na foreksie może trwać nawet kilka sekund, zapewnia 100-proc. stopę zwrotu.

Na tym właśnie polega magia lewara, która przyciąga na forex tłumy inwestorów. Niestety, duża ich część zapomina o drugiej stronie medalu. Gdyby w powyższym przykładzie kurs spadł o 0,0030 USD, inwestor straciłby cały depozyt, a broker zamknąłby jego pozycję. Dźwignia ma potężną moc, ale nie zawsze ta moc jest z inwestorami.

Bez planu ani rusz

Z foreksem jest trochę jak z szybkim autem – to że do niego wsiądziemy, nie znaczy, że cały czas musimy wciskać gaz do dechy. Jeśli nie chcemy rozbić się na pierwszym drzewie, trzeba dostosować prędkość jazdy do panujących warunków. Na foreksie oznacza to taki sposób zarządzania kapitałem, by zapewnić sobie możliwie pełną kontrolę nad ryzykiem. Chodzi o to, by z góry ustalić wielkość kapitału, jaką możemy zaryzykować w pojedynczej transakcji.

Z pomocą przychodzi tu jedna z bardziej popularnych metod, czyli strategia ryzyka procentowego. Przyjmijmy, że dysponujemy 10 000 USD i akceptujemy ryzyko w wysokości 10 proc. tej kwoty. W pojedynczej transakcji nie będziemy więc ryzykować więcej niż 1000 USD. Liczba kontraktów, które możemy zawrzeć, zależy z kolei od poziomu, na którym ustawimy zlecenie obronne. Załóżmy, jak w powyższym przykładzie, że chcemy zająć długą pozycję w kontrakcie na EUR/USD po kursie 1,2 USD, a zamykać będziemy ją, jeśli kurs spadnie o 50 pipsów, czyli do 1,1950 USD. Ponieważ kontrakt opiewa na 100 000 jednostek, to zmiana kursu o jeden pips (0,0001 USD) oznacza zmianę w kapitale o 10 USD. Na jednym kontrakcie dopuszczamy więc obsunięcie o 500 USD, a ponieważ decydujemy się zaryzykować 1000 USD, możemy otworzyć pozycję w dwóch kontraktach.

Jeśli broker umożliwi wpłatę depozytu w wysokości 500 USD, mamy do czynienia z wysoką dźwignią 1–240. Choć lewar jest potężny, to przyjęta metoda procentowego ryzyka zabezpiecza inwestora przed bankructwem. Konsekwentnie trzymając się przyjętej strategii, inwestor zwiększa swoją szansę, że któraś z kolejnych transakcji okaże się trafiona i wówczas lewar będzie działał na jego korzyść.

Każdy ma swoją metodę

Strategia gry jest oczywiście kwestią indywidualną. Każdy inwestor ma inny poziom awersji do ryzyka i będzie akceptował różne wielkości dopuszczalnych strat. Zaprezentowany przykład może się wydać nie do przyjęcia dla inwestora, który z trudem znosi duże obsunięcia kapitału. Dlatego tak ważne jest, by przed rozpoczęciem przygody z foreksem dobrze określić swoje preferencje i dopasować do nich model zarządzania ryzykiem.

Większość inwestorów woli na początku zastanowić się nad oczekiwanym zyskiem. Prawda jest jednak taka, że dobrze opracowana metoda cięcia strat stanowi fundament całej strategii inwestycyjnej. Jeśli „tyły" są dobrze zabezpieczone, inwestor ma psychiczny komfort i może zacząć myśleć o metodach otwierania pozycji i realizacji zysku.

[email protected]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy