Domy maklerskie już nieco przyzwyczaiły rynek do słabych wyników finansowych. Zbiorcze dane finansowe prezentowane przez KNF bowiem systematycznie udowadniają, że podstawowa działalność maklerska jest nierentowna. Sami brokerzy podkreślają, że pośrednictwo w handlu to w tej chwili ciężki kawałek chleba. Jednak nawet w trudnym otoczeniu domy maklerskie są w stanie zwiększać zyski.
Nie tylko czysta brokerka
Udowadniają to dane finansowe domów maklerskich, które można znaleźć w raportach ich spółek matek, czyli banków. CDM Pekao, jeden z czołowych graczy na rynku detalicznym, wynik netto poprawił rok do roku o 4 proc. W 2015 r. zarobił na czysto 44,2 mln zł.
– Ze względu na przyjęte zasady polityki informacyjnej nie możemy ujawnić, czy cele na 2015 r. zostały zrealizowane. Mogę natomiast powiedzieć, że biorąc pod uwagę trudny rynek giełdowy oraz odpływy z funduszy w drugiej połowie roku, to osiągnięty przez nas zysk netto jest relatywnie dobry. Oczywiście mógłby być lepszy, gdyby sprzyjało nam otoczenie – mówi Roland Paszkiewicz, szef działu analiz CDM Pekao. Otwarcie przyznaje przy tym, że wpływ bezpośrednich inwestycji giełdowych klientów na wyniki CDM Pekao od kilku lat pozostawia wiele do życzenia. – Dziś tradycyjny biznes maklerski jest bardzo wymagający i spodziewamy się, że taki też pozostanie. Od kilku lat prowizja maklerska nie stanowi dominującej części naszych przychodów. Nadal rośnie udział przychodów związanych z dystrybucją funduszy inwestycyjnych. Nie spodziewam się, aby miało się to w najbliższym czasie zmienić – mówi Paszkiewicz.
DM mBanku, który również ma mocną pozycję wśród inwestorów indywidualnych, także poprawił wyniki. W jego przypadku wynik brutto w 2015 r. wyniósł 28,2 mln zł. Oznacza to wzrost aż o 44 proc. w stosunku do 2014 r. I w tym przypadku osiągnięcie to trudno tłumaczyć lepszymi rezultatami z pośrednictwa w handlu na warszawskim rynku. W raporcie grupy mBank można przeczytać, że lepszy wynik domu maklerskiego to efekt poprawy prowizji generowanych z transakcji IPO, obrotów na rynku forex/CFD i rynkach zagranicznych, a także poprawy wyniku z działalności na rachunek własny (animator rynku, animator emitenta).
– Wynik roku 2015 uznajemy za bardzo dobry. Zainwestowaliśmy w nowe rozwiązania mobilne, mamy komplet transakcyjnych aplikacji giełdowych na smartfony i tablety, które generują ok. 17–18 proc. naszych prowizji, mamy nowe rodzaje zleceń, zwykle kojarzone z rynkiem OTC, serwisy informacyjne i doradztwo inwestycyjne. Mamy najlepszy według zarządzających dział analiz w Polsce, który ostatnio w szerszym zakresie udostępnia swoim klientom również opracowania dotyczące rynków zagranicznych. Bardzo dobrze radzi sobie część instytucjonalna na rynku pierwotnym (Uniwheels) i wtórnym. Inwestorzy doceniają tak kompleksową ofertę, bo dzięki niej są w stanie korzystać z szans rynkowych nawet przy spadkach, trendzie bocznym i małej zmienności – mówi Jarosław Kowalczuk, prezes DM mBanku. Prawdziwym wyzwaniem dla dowodzonej przez Kowalczuka instytucji będzie jednak 2016 r. Głównie dlatego, że w najbliższych miesiącach DM mBanku ma być wchłonięty w struktury banku. – Liczymy w związku z tym na pozytywny efekt finansowy w rezultacie synergii ofert dla obecnych i potencjalnych klientów. Będziemy w stanie zaoferować w jednym miejscu kompleksowy zakres obsługi bankowo-inwestycyjnej dla praktycznie wszystkich segmentów rynku w wymiarze funduszy, przez giełdę polską i zagraniczne do FX – mówi Kowalczuk. Podobny ruch w tym roku chce wykonać ING Securities. Z bilansu, który został dołączony do planu podziału, dowiadujemy się, że firma w 2015 r. miała 1,2 mln zł zysku netto. Dane za 2014 r. są niedostępne. Wynik innego detalicznego domu maklerskiego DI Xelion wzrósł natomiast z 2,9 mln zł w 2014 r. do 3,9 mln zł w roku ubiegłym.