Nadzór powołał się na art. 61 ust. 4 pkt 2 i pkt 3 ustawy o funduszach inwestycyjnych. Zgodnie z tymi przepisami KNF odmawia wydania licencji, jeżeli „wnioskodawca może wykonywać działalność z naruszeniem zasad uczciwego obrotu lub w sposób nienależycie zabezpieczający interesy uczestników funduszu" lub członkowie zarządu i rady nadzorczej TFI nie spełniają ustawowych wymogów dotyczących zdolności do czynności prawnych, niekaralności, dobrej opinii, wykształcenia i uprawnień doradcy inwestycyjnego.

Na podstawie wspomnianych przepisów nadzór może się też nie zgodzić na powstanie nowego TFI, jeżeli „wpływ osoby posiadającej bezpośrednio lub pośrednio akcje TFI w liczbie zapewniającej co najmniej 10 proc. ogólnej liczby głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy lub w kapitale zakładowym mógłby okazać się niekorzystny dla ostrożnego i stabilnego zarządzania przez TFI funduszami inwestycyjnymi, przestrzegania zasad uczciwego obrotu lub należytego zabezpieczenia interesów klientów".

Poszło więc o sprawy osobowe. Piotr Sieradzan, prezes Everestu, w rozmowie z „Parkietem" zapowiada odwołanie od decyzji KNF, kiedy tylko zapozna się z jej uzasadnieniem. – Dobrze, że po trzech latach ubiegania się o licencję mamy wreszcie jakąkolwiek decyzję, stanowiącą dla nas punkt zaczepienia – komentuje. Przekonuje, że zgodnie z zapowiedziami Everest Investments i tak będzie zarządzać funduszami pod własną marką, formalnie prowadzonymi przez inne TFI.