Rada Ministrów ma też zarekomendować Sejmowi rozważenie wprowadzenia ograniczeń w łączeniu pracy z pobieraniem emerytury. Zdaniem rządu najwcześniejsza data obowiązywania niższego wieku emerytalnego to 1 października 2017 r., a odpowiednia ustawa powinna zostać przyjęta do końca tego roku. Warto podkreślić, że nad ustawą pracować będzie jeszcze parlament i nie można wykluczyć, że wprowadzone zostaną do niej dodatkowe warunki, np. dotyczące minimalnego stażu pracy.
Polska się starzeje i wyższy wiek emerytalny jest konieczny
Polska będzie w kolejnych latach jednym z najszybciej starzejących się krajów w Unii Europejskiej. Według prognoz Eurostatu do 2060 r. udział osób w wieku 70+ w populacji wzrośnie w naszym kraju o ponad 16 punktów procentowych (do 26,4 proc.) i będzie to drugi najwyższy wzrost w UE (po Słowacji). W odpowiedzi na zmiany demograficzne poprzedni rząd wprowadził regulacje, zgodnie z którymi od 2013 r. wiek emerytalny rośnie stopniowo o jeden miesiąc co cztery miesiące (w sumie o trzy miesiące każdego roku). Docelowo, wiek emerytalny miał osiągnąć 67 lat w 2020 r. dla mężczyzn i w 2040 r. dla kobiet. Planowane przez obecny rząd zmiany w systemie emerytalnym oznaczają, że docelowy wiek emerytalny dla kobiet będzie w Polsce najniższy w całej Unii Europejskiej.
Znaczące koszty dla budżetu i wpływ na rynek pracy
Przy założeniu, że wiek emerytalny zostałby obniżony do 60/65 lat od 1 stycznia 2018 r. (przyjmujemy tak dla uproszczenia obliczeń) i zostałaby – wbrew sugestii rządu – utrzymana obecna możliwość łączenia pracy z pobieraniem świadczeń emerytalnych, liczba emerytów w 2018 r. wzrosłaby według naszych szacunków dodatkowo o około 480 tys. w porównaniu ze scenariuszem utrzymania obecnych przepisów. Dla budżetu oznaczałoby to wzrost wydatków na emerytury o około 9,5 mld zł. W 2025 r. liczba emerytów byłaby już o około 680 tys. wyższa niż w wariancie stopniowego podnoszenia wieku emerytalnego, a koszt emerytur dla budżetu wzrósłby o około 17 mld zł. Dodatkowym kosztem dla budżetu byłaby utrata wpływów z tytułu podatków dochodowych i składek na ubezpieczenie społeczne od osób, które zdecydowałyby się całkowicie zdezaktywizować zawodowo po osiągnięciu wieku emerytalnego – szacujemy, że w 2018 r. w tym wariancie mogłoby ich być około 150 tys., a koszt dla budżetu to około 2 mld zł.
Jeśli jednak parlament ograniczy możliwość łączenia dalszej pracy zawodowej i pobierania emerytur, to można się spodziewać, że niektóre osoby zdecydują się przejść na emeryturę później. Z drugiej strony, z pracy mogą wówczas rezygnować osoby starsze, które już pobierają emeryturę i jednocześnie pracują (a nie jest to mała grupa, np. pracujących w wieku 70+ jest w Polsce około 80 tys.). Negatywne skutki dla budżetu i gospodarki mogą w tym wariancie być mniejsze, ale nie muszą – w zależności od tego, jak nowe regulacje wpłyną na zachowania Polaków. Przykładowo, w dość skrajnym scenariuszu zakładającym, że pod wpływem ograniczeń w łączeniu emerytury i pracy wszyscy nowo uprawnieni, którzy mają zatrudnienie, zdecydują się opóźnić moment przejścia na emeryturę co najmniej o rok, natomiast wszyscy już „dorabiający" emeryci zrezygnują z dalszej pracy, aby nie utracić prawa do już nabytych świadczeń, szacujemy, że liczba emerytów wzrosłaby w 2018 r. o 270 tys. osób w porównaniu ze scenariuszem bazowym (koszt dla budżetu 5,5 mld zł), a liczba osób aktywnych zawodowo zmniejszyłaby się o 410 tys. osób (koszt 7,5 mld zł). Łączne skutki finansowe dla budżetu w 2018 r. byłyby więc zbliżone do szacowanych wcześniej, ale negatywny wpływ na rynek pracy nawet dwukrotnie większy. Jeśli przyjmiemy jeszcze bardziej ekstremalny scenariusz, w którym wszystkie osoby w wieku emerytalnym wybierają emeryturę zamiast pracy, liczba emerytów rośnie o 480 tys. (koszt 9,5 mld zł), a z rynku pracy odchodzi 640 tys. osób (koszt 12 mld zł). Szacunki możliwych efektów dodatkowo komplikuje fakt, że tego typu regulacje mogą naszym zdaniem skłaniać Polaków do podejmowania aktywności zawodowej w szarej strefie po przejściu na emeryturę.
Znacząco niższe świadczenia
Z pewnością dla tych, którzy zdecydowaliby się odejść z rynku pracy od razu po osiągnięciu wieku emerytalnego, nowe rozwiązania będą oznaczały znacząco niższe świadczenia – krótszy będzie ich okres składkowy, dłuższy okres wypłaty emerytur, a co więcej prawdopodobnie nie będą mogli swobodnie podjąć dodatkowej działalności zarobkowej, aby zasilić budżet domowy. Ten efekt będzie najbardziej dotkliwy w przypadku kobiet. Według szacunków poprzedniego rządu w długim okresie utrzymanie wieku emerytalnego 60/65 oznacza obniżenie świadczeń dla kobiet o 42 proc., a dla mężczyzn o 17 proc.