W 2016 r., na koniec października, kandydatka demokratów Hillary Clinton miała średnią ogólnokrajową przewagę sondażową nad Donaldem Trumpem wynoszącą 3,1 pkt proc. W przeddzień wyborów była ona nawet o 0,1 pkt proc. wyższa. W wyborach Clinton zdobyła o 2,1 pkt proc. głosów więcej, co przełożyło się jednak ostatecznie tylko na 227 głosów elektorskich. Trump zdobył ich 304. (Nie licząc elektorów, którzy odmówili poparcia kandydatów, którzy zwyciężyli w ich stanach). W 2020 r. Joe Biden miał na koniec października przewagę nad Trumpem w sondażach ogólnokrajowych wynoszącą aż 7,9 pkt proc. Wynik wyborów okazał się jednak dużo bardziej wyrównany, niż się spodziewano. Choć przewaga Bidena w głosowaniu ogólnokrajowym wyniosła 4,5 pkt proc., i zdobył on 306 głosów elektorskich, to walka rozstrzygnęła się stosunkowo niewielką przewagą na poziomie kilku kluczowych stanów. Zarówno w 2016, jak i w 2020 r. analitycy poważnie nie doceniali szans wyborczych Trumpa. Czy tym razem jest on również niedoszacowany, czy też sondaże nie doceniają poparcia dla wiceprezydent Harris?