Czwartkowa obniżka stóp była już trzecią w tym roku. W kwietniu Bank Rosji obniżył główną stopę dwukrotnie, łącznie o 600 pkt baz. (Wcześniej, po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, podniósł główną stopę z 9,5 proc. do 20 proc.) Zapowiedział, że może jeszcze dojść do kolejnych obniżek. W swoim komunikacie nie wspomniał o tym, że niepokoi go umocnienie rubla, ale analitycy widzą w nim główny motyw luzowania polityki pieniężnej.
– Aprecjacja rubla osiągnęła już próg bólu – twierdzi Dmitrij Polewoj, analityk Loco Banku. Początkowo nie zapowiadało się na taki scenariusz. O ile przed inwazją za 1 USD płacono 79 rubli, to 7 marca kurs doszedł do rekordowych 177 rubli. Później zaczął się jednak umacniać, do czego przyczyniły się załamanie importu do Rosji oraz wzrost cen ropy, gazu i innych surowców, które Rosja eksportuje. W środę kurs dochodził już do 55 rubli za 1 USD i był najniższy od 2018 r. W czwartek, po obniżce stóp, za 1 USD płacono już 62 ruble, ale rosyjska waluta i tak była mocniejsza o 20 proc. wobec dolara niż na początku roku. Umocnienie rubla, co prawda pomaga hamować inflację konsumencką (która wyniosła w kwietniu 17,8 proc. r./r.), ale sprawia, że przychody osiągane z eksportu stają się niższe po przeliczeniu na rosyjską walutę.
Analitycy mają jednak wątpliwości, czy Bankowi Rosji uda się na dłużej osłabić rubla za pomocą ostatniej podwyżki stóp. – Nie sądzę, by decyzja banku centralnego osłabiła rubla na dłużej, ze względu na brak normalnego handlu tą walutą. Wszyscy patrzą na bilans handlowy i tylko szaleniec mógłby grać przeciwko temu bilansowi – uważa Dmitrij Kosmodemiańskij, zarządzający w firmie Odkritie.
Analitycy wskazują również, że zwykli Rosjanie mają małe szanse na zakup dolarów po kursie zbliżonym do oficjalnego.