Parkiet w Bukareszcie omijała jak dotąd przetaczająca się przez Europę Środkową fala konsolidacji. Dziś udziałowcy Bursa de Valori Bucuresti nabierają przekonania, że w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu nie mogą zasypiać gruszek w popiele. Wymieniają władze spółki i myślą o przeprowadzeniu oferty publicznej.
Na ostatnim walnym zgromadzeniu akcjonariuszy BVB przyjęto kilka ważnych decyzji. Z funkcji prezesa odwołano Petru Pruneę, a w jego miejsce do zarządu powołano Octaviana Molnara, wicedyrektora domu maklerskiego IFB Finwest. Ten pierwszy musiał odejść w związku z orzeczeniem nadzoru finansowego, który zakazał mu pełnienia przez pięć lat jakichkolwiek funkcji związanych z rynkiem kapitałowym. Przyczyną były nieprawidłowości w jednym z domów maklerskich w czasie, gdy kierował nim Prunea.
[srodtytul]Oferta i dostępność rynku[/srodtytul]
Jednak w kwestii najważniejszej tym razem zgromadzenie jeszcze nie głosowało. Debiut BVB na własnym parkiecie był natomiast przedmiotem szerokich dyskusji. Wynajęta kancelaria prawna przedstawiła kilka wariantów zmian, a w ciągu najbliższych 10 dni będą toczyć się rozmowy między ważniejszymi akcjonariuszami. Część z nich, z Molnarem na czele, chciałaby przeprowadzenia oferty publicznej jeszcze w tym roku. W tym celu należy zmienić statut spółki, usuwając m.in. zapis o prawie pierwokupu akcji przez dotychczasowych udziałowców.
– Pewnie za parę miesięcy odbędzie się kolejne walne zgromadzenie, na którym mogą zapaść konkretne decyzje o IPO – powiedział w rozmowie z „Parkietem” Valerian Ionescu, szef departamentu rynków finansowych w Banca Comerciala Romana, który również ubiegał się o fotel prezesa giełdy. Jego zdaniem, domy maklerskie będące udziałowcami BVB, stoją wobec jeszcze jednego pilnego wyzwania: modernizacji platformy transakcyjnej. – Dziś każdy inwestor musi mieć oddzielny rachunek w centralnym depozycie, co w kolejnych latach grozi jego przeciążeniem. Ponadto na rumuńskim rynku nie mogą handlować niektórzy zagraniczni brokerzy, gdyż rachunek w depozycie może otworzyć tylko krajowa instytucja – zaznaczył Ionescu.