Tymczasem pojawiły się poważne analizy dowodzące, że samochody tej marki mogą być sprzedawane nawet o 40 proc. taniej niż obecnie. Simon Empson, szef Broadspeed. com, brytyjskiego sklepu internetowego sprzedającego samochody, uważa, że firma, która przejmie Opla na planowanych obecnie zasadach, będzie zmuszona stosować 40-proc. lub większe dyskonto, żeby zrealizować plany sprzedaży.

Tim Adam, profesor finansów z berlińskiego Uniwersytetu Humboldta, przyznaje, że umowa o sprzedaży Opla jest tak skonstruowana, iż wszystkim nowym właścicielom może bardziej zależeć na zwiększaniu produkcji niż wypracowaniu zysku. Kanadyjska spółka Magna zobowiązała się bowiem do utrzymania obecnego stanu zatrudnienia w niemieckich fabrykach w zamian za rządowy kredyt w wysokości 1,5 mld euro. Poza tym Magna International, jeden z największych na świecie producentów części samochodowych, będzie zarabiała na jak największej sprzedaży swoich wyrobów Oplowi.

Obecny właściciel Opla, General Motors, też zainteresowany jest dużą produkcją, bo za każde sprzedane auto dostawałby opłaty patentowe i licencyjne. Za tezą, że ople mogą być tańsze, przemawia też znaczący udział w tej operacji rosyjskiego banku Sbierbank, który zobowiązał się ją w znacznej mierze sfinansować, ale w zamian za obietnicę rozwinięcia produkcji samochodów w Rosji, gdzie koszty są przecież o wiele niższe. Wstępna umowa zakłada, że Magna przejmie 20 proc. udziałów niemieckiego Opla, a Sbierbank 35 proc. 10 proc. udziałów ma trafić do pracowników, a resztę zostawi sobie General Motors.

Wszyscy udziałowcy takiej firmy bardziej zainteresowani są wysokimi kosztami i dużą sprzedażą niż zyskiem. Nieuniknione i coraz większe straty tak funkcjonującego przedsiębiorstwa miałby zapewne kolejnymi kredytami pokrywać niemiecki rząd, któremu zawsze będzie zależało na utrzymaniu miejsc pracy.